Różowa taryfa
- Żeby Ci się burdel trafił – tak podobno żegna żona męża taksówkarza wyjeżdżającego na nocną zmianę. Dlaczego? Bo wtedy wpada dodatkowe 150 złotych!
28.12.2005 | aktual.: 28.12.2005 09:08
Poznańskich ,,dryndziarzy’’ trudno namówić na rozmowę. – Wie pani, w co wdepnęła? – próbują odstraszyć niektórzy z nich. Warszawscy zaś nie kryją, że najwięcej udaje im, zarobić na dostarczaniu klientów do agencji towarzyskich – nawet 2 tysiące w jedną noc, bez podatków i taksometru. Fakty są takie, że dowożąc klienta do klubów dla dorosłych, taksówkarz otrzymuje od ich właścicieli prowizję w wysokości 150 zł!
- Kiedy klient płaci 400 za godzinę, czyli w targi, może to być nawet 200 zł – mówi Jacek, zdaje się, że jeden z grupy ,,dowożących’’. Zdarza się, że gdy klient zostawi dużo na barze to i z tej sumy ,,skapnie się’’ mu około 10%.
- Normalnie w roku cena w klubie to 350 złotych – dla nas jest więc stówa, sto pięćdziesiąt – zależy – twierdzi Marian. Krzysztof zaś uważa, że interesu już dawno nie ma – chyba, że podczas targów. – Ludzie biednieją!
Droga Warszawa
Jeden z warszawskich taksówkarzy pochwalił się, że jego rekordowy zarobek to ponad 1,6 tys. złotych w jedną noc! – Odebrałem klienta spod domu i poprosił, żeby zawieść go do jakiejś dobrej agencji. Jego klient zabrał na godzinę dwie dziewczyny do jacuzzi (płatne podwójnie), potem wybierał kolejne. Na koniec kupił im w barku wódkę za 800 złotych. Potem poprosił, by zawieźć go do kolejnego lokalu. – Właścicielka i dziewczyny gorąco go przywitały i okazało się, że jest tu stałym bywalcem. Spędził tam kilka godzin. Od każdej usługi dostawałem prowizję, a jednocześnie w taksówce bił mi licznik za postój – wspomina kierowca.
Klient czasem musi
- Wsiada czasem taki klient, skromny, cichy. Zagaduję. No, chciałby gdzieś pobawić się, potańczyć. Widzę, że na klub go nie stać. Dzwonię do agencji i pytam przy nim – ile? I odpowiadam – rozumiem, sto pięćdziesiąt. A panienka już wie, że część z tego jest dla mnie – zdradza Mietek.
- Taksówkarzom wcale nie żyje się tak ,,kolorowo’’, jak może się wydawać – mówi Kazimierz Śliwiński, zastępca dyrektora Wydziału Działalności Gospodarczej. – Gdy policzyć wszystkie koszty, może jeszcze raty na auto – na życie zostaje naprawdę niewiele. Może to być około 1500 zł.
Ujarzmiony biznes
- Że nie jest to zawód, który przynosi krocie, widać w dniu płacenia należności – podkreślają prezesi taksówkowych korporacji. Wielu z ,,dryndziarzy’’ przekłada opłaty, jak długo może. - Jeśli chodzi o dochody z dowożenia klienta do agencji czy klubu, to z formalnego punktu widzenia nie ma łamania prawa – zastanawia się Śliwiński. – To pole do popisu raczej dla urzędu skarbowego niż dla Urzędu Miasta.
- Generalną zasadą polskiego systemu podatkowego jest samoopodatkowanie się – zaznacza Szymon Ossowski z Izby Skabowej w Poznaniu. – W związku z tym podatnik jest zobowiązany wykazać w zeznaniu podatkowym wszystkie swoje dochody, a następnie uiścić podatek dochodowy od osób fizycznych. - Pani, taki kurs trafia się raz na miesiąc, a może rzadziej! Nawet najbardziej uczciwy tego nie wykaże, bo i po co? – twierdzi Marian.
Czerwona dzielnica
Poznańskie kluby i agencje towarzyskie rozsiane są po mieście. Jest ich, według ewidencji, około 180! Kilka miesięcy temu ówczesny radny miejski, a dziś poseł Jan Filip Libicki zaproponował utworzenie,, Czerwonej dzielnicy’’ na wzór tej w Amsterdamie. Miałyby tam funkcjonować przeróżne przybytki rozkoszy – od ekskluzywnych klubów, agencji, salony ,,masażu’’, po sex shopy, kina erotyczne i kluby go-go. Pomysł jednak nie został sprecyzowany. Nie pojawił się też na sesji Rady Miejskiej.
Beata Marcińczyk, OK., MK (APP)