Rozmowy nie rozpoczęte
12 sierpnia w trakcie prac nad ustawą zdrowotną senatorowie - z inicjatywy koalicji SLD-UP - uchwalili zmiany dotyczące składek zdrowotnych duchownych. Wszyscy mają je opłacać samodzielnie. Senatorowie nie wzięli pod uwagę, że zmiany odnoszące się do Kościoła powinny wpierw stać się przedmiotem obrad państwowo-kościelnej komisji finansowej - czytamy w najnowszym "Tygodniku Powszechnym".
18.08.2004 07:22
To nie znaczy, że dotychczas składki opłacał duchownym skarb państwa. Zasilany publicznymi pieniędzmi Fundusz Kościelny płacił ubezpieczenie jedynie tym osobom, które nie odprowadzały podatku od osób fizycznych (np. nie miały umowy o pracę) lub zryczałtowanego podatku dochodowego od osób duchownych. Ich składka jest bowiem potrącana właśnie z podatków. De facto zaproponowane przez Senat oszczędności dotknęłyby misjonarzy, zakonników kontemplacyjnych i alumnów seminariów - zwolnionych z odprowadzania zryczałtowanego podatku od duchownych.
Jak obliczają senaccy eksperci, takich osób jest 9 tys., zaś duchownych rzymskokatolickich samodzielnie płacących składki - jak podaje ks. Józef Kloch, rzecznik prasowy Episkopatu - trzy razy więcej. Według danych MSWiA, Fundusz opłaca ubezpieczenia zdrowotne blisko 20 tys., a społeczne prawie 22 tys. duchownych wszystkich Kościołów i związków wyznaniowych. W komentarzach - poza zarzutami pod adresem koalicji, że przed wyborami próbuje wygrać nastroje antyklerykalne - zwracano uwagę, że obciążenia dotkną osoby niezamożne albo pracujące w trudnych warunkach.
Fundusz Kościelny powołano do życia w 1950 r. po przejęciu przez państwo, na podstawie ustawy o “dobrach martwej ręki”, majątków kościelnych (wszystkich Kościołów i związków wyznaniowych, nie tylko Kościoła rzymskokatolickiego). Miał być rekompensatą za utracone mienie. Jego istnienie jest już jednak anachronizmem. Nie bez znaczenia pozostaje również deficytowość Funduszu: w 2004 r. dotacja budżetu wyniosła 78 mln złotych, z czego 40 mln złotych przeznaczono na składki zdrowotne.
Senatorowie, uchwalając kontrowersyjne poprawki, nie wzięli pod uwagę, że zmiany finansowe odnoszące się do Kościoła rzymskokatolickiego powinny wpierw stać się przedmiotem obrad państwowo-kościelnej komisji finansowej. Tu jednak pojawia się kolejny problem: choć konkordat wszedł w życie sześć lat temu, taka komisja nie powstała. Przyczyną jest trudność tematu, zniechęcająca obie strony do skutecznych działań.
Jak podaje “Rzeczpospolita” (14-15 sierpnia), od czasu powstania rządu Marka Belki “Kościół nie ma z kim rozmawiać”. Nie stworzono jeszcze ani komisji konkordatowej (za premiera Leszka Millera obradowała tylko raz), ani Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu. Powołanie komisji finansowej - czy w ogóle rozpoczęcie rozmów na temat kościelnych finansów (choćby o projekcie odprowadzania części podatku na rzecz wybranego Kościoła) - wydaje się w tej sytuacji równie ważne, jak prostowanie przez bp. Tadeusza Pieronka, przewodniczącego kościelnej komisji konkordatowej, komentarza jednego z senatorów SLD, utrzymującego, że płacenie składek duchownym przez Fundusz jest przywilejem - czytamy w "Tygodniku".