Rowerowy bubel
W zielonogórskim markecie Auchan Krzysztof
Skrzypczak za 178 zł kupił rower dla syna Mateusza. Sprzedawca
napompował im koła i zapewnił, że pojazd jest gotowy do drogi.
Kilka godzin później rower się złożył. Mateusz przeleciał przez
kierownicę, upadając na obie ręce i uderzając się w głowę.
Pojechał na pogotowie, stamtąd do szpitala, gdzie założono mu gips
na złamane nadgarstki - opisuje "Gazeta Lubuska".
Według dziennika, dzień po wypadku jego tata poszedł do marketu. Nie znalazł sprzedawcy, który wydał im rower, dlatego poszedł do punktu obsługi klienta. "U nas takich rowerów się nie skręca" - miał usłyszeć od jednej z pracownic. "To nie jest nasz obowiązek" - sugerowała druga.
Na karcie gwarancyjnej roweru wyraźnie napisano jednak, że to sprzedawca powinien przygotować sprzęt do użytku. K. Skrzypczak poskarżył się pracownikom zielonogórskiej inspekcji handlowej. Wczoraj w markecie Auchan spotkali się przedstawiciele sklepu, producenta roweru oraz pracownicy inspekcji handlowej. Sprzedawca zgodził się oddać pieniądze K. Skrzypczakowi. Feralny rower obejrzał biegły rzeczoznawca - podaje dziennik.
"Opinię rzeczoznawcy poznamy w poniedziałek. Stwierdzi, czy ten typ roweru jest produktem niebezpiecznym" - informuje pracownik zielonogórskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Gorzowie Wlkp. Janusz Polakiewicz. Prowadzi też sprawę innych klientów, którzy w środę kupili w markecie Auchan rower. W domu odpadły od niego pedały - pisze "Gazeta Lubuska". (PAP)