PolskaRowerkiem do Trybunału

Rowerkiem do Trybunału

Ministrowi Ziobrze przez myśl nawet nie przeszło, że przyszłość jego ukochanych sądów 24-godzinnych może zostać zagrożona przez pijanego rowerzystę o nazwisku... Wildstein

Założenia szybkiego karania były słuszne i cieszyły się ogromnym poparciem społecznym. Złapany na gorącym uczynku bandzior maksymalnie 72 godziny później miał mieć już wyrok. A społeczeństwo – poczucie ulgi, że nic mu z jego strony już nie zagraża. Ale sądy dla chuliganów okazały się sądami głównie dla pijanych woźniców i rowerzystów. Na dodatek sędziowie poważnie się zastanawiają, czy zapisy o tym trybie nie łamią konstytucji. Choć przyśpieszone sądzenie, zwane potocznie sądem 24-godzinnym, weszło w życie 12 marca tego roku, już dorobiło się dwóch pytań do Trybunału Konstytucyjnego. To swoisty rekord, ale prawników specjalnie to nie dziwi. – Zaraz po wprowadzeniu przepisów zastanawialiśmy się, kto pierwszy zdobędzie się na odwagę i wychyli się z pytaniem o konstytucyjność tego trybu – mówi sędzia jednego z wydziałów sądu grodzkiego, na który spadł tryb przyśpieszony.

Paradoks młodego W.

Pierwsze zapytanie o konstytucyjność przyśpieszonego trybu sądzenia zadała Trybunałowi lubelska sędzia Anna Adamska-Gallant. Na początku kwietnia rozpatrywała sprawę mężczyzny oskarżonego o kradzież wózków spod hipermarketu Real. Sędzia wytknęła policji błędy: nieuprawnione przetrzymywanie oskarżonego i złą kwalifikację czynu, bo wartość strat nie przekraczała 250 złotych – zarzut nie mógł więc dotyczyć przestępstwa, lecz wykroczenia. Ale prawdziwa bomba wybuchła pod koniec kwietnia, kiedy okazało się, że kolejne zapytanie do Trybunału wysłał sędzia warszawskiego sądu grodzkiego. W sprawie, w której oskarżonym był Dawid W., syn Bronisława Wildsteina, jednego z czołowych ideologów IV RP jeszcze do niedawna związanego z obecną ekipą rządzącą jako prezes publicznej telewizji.

– W Ministerstwie Sprawiedliwości zapanowała pełna konsternacja, bo sędzia bardzo ostro wypunktował resort i trudno było ripostować – mówi nasz informator. Sędzia, komentując przepisy trybu przyśpieszonego, aż trzykrotnie uznał, że za ich wprowadzeniem stoi "autorytarna wola ustawodawcy". Analizą sprawy zajął się więc w ministerstwie kilkuosobowy zespół. – Ostatecznie jednak uznano, że lepiej przejść nad tym do porządku dziennego, by nie wywoływać sensacji – twierdzi nasz informator. – To rzeczywiście paradoksalna sytuacja, bo ja wcale nie wnioskowałem o skierowanie pytania do Trybunału – mówi młody Wildstein, student piątego roku filozofii. – Tym bardziej że denerwuje mnie brak bezstronności tej instytucji. Uważam, że werdykt w sprawie lustracji był polityczny, a nie merytoryczny. Gdyby nie wypite na imprezie cztery piwa połączone z późniejszą próbą dotarcia do domu na rowerze pewnie nie miałby tego dyskomfortu. Wraz z kolegą został aresztowany 27 kwietnia o godzinie 1.10 w nocy za jazdę pod wpływem
alkoholu na rowerze. – Jechaliśmy spokojnie ulicą Senatorską. To chyba było jakieś większe polowanie na pijanych cyklistów. Tego dnia komisariat na Wilczej miał siedmiu zatrzymanych i wszyscy to byli pijani rowerzyści. Ciekaw jestem, jak się ma taka akcja do bezpieczeństwa dzielnicy? Choć pewnie w statystykach zatrzymanych przestępców wygląda imponująco – mówi Tomasz Nowak, kolega Dawida, którego również zatrzymano za jazdę po alkoholu na rowerze. Z racji większej tuszy i szybszej przemiany materii miał poniżej 0,5 promila, co kwalifikuje się jako wykroczenie. Ale Dawid miał 0,8 promila – a to już przestępstwo. Jeszcze tego samego dnia o godzinie 18 stanął przed sądem. – Liczyłem na szybki wymiar kary, bo całkowicie przyznałem się do winy, a poza tym ciągle jeszcze byłem... dosyć zmęczony – wspomina. Zamiast sentencji wyroku wysłuchał 30-minutowego przemówienia sądu. Ten zaś wyjaśnił, dlaczego zdecydował się skierować zapytanie do Trybunału Konstytucyjnego i że do tego czasu zawiesił kwestię osądzenia. Dawid
Wildstein jest rozdarty: – Popieram ideę sądów 24-godzinnych. Ale liczyłem, że będzie to dotyczyło groźnych chuliganów, a nie jazdy po pijanemu na rowerze. Szybko czy sprawiedliwie

Sprowadzenie sądów 24-godzinnych do karania pijanych to najczęściej stawiany tej instytucji zarzut. Ministerstwo Sprawiedliwości odrzuca go jednak. Napisało w tej sprawie sprostowanie od razu do 17 gazet. Kolejnym problemem są koszty. Policjanci rwą włosy z głowy, bo procedura zrobiła z nich taksówkarzy. Nie dość, że muszą dowieźć oskarżonego do sądu, to jeszcze pojechać po dane dotyczące karalności, a nawet załatwić transport świadkom, żeby zmieścić się w czasie. Każdemu oskarżonemu przysługuje obrońca z urzędu. Za pracę należy mu się ponad 400 złotych wypłacanych z budżetu państwa. Według szacunków Naczelnej Rady Adwokackiej rozprawy w trybie przyśpieszonym są pięć razy droższe niż normalne. – To rzeczywiście kosztowna machina, na którą tylko w tym roku zapisano w budżecie 25 milionów złotych. Nie po to ją powołano, żeby sądzić sprawy banalnie proste, które można przeprowadzać w innym, znacznie tańszym trybie – tłumaczy profesor Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Według niego większość
tego typu spraw można załatwić szybko za pomocą dobrowolnego poddania się karze przez oskarżonego, które jest coraz częściej stosowanym przez prokuratorów rozwiązaniem. Po skierowaniu pytań do Trybunału Konstytucyjnego przyszłość przyśpieszonego sądzenia stanęła pod znakiem zapytania. Tym bardziej że argumenty obydwojga sędziów są poważne. Przede wszystkim pytają oni, czy nie dochodzi do naruszenia ochrony wolności osobistej gwarantowanej przez artykuł 31. konstytucji. Dotychczas policja zatrzymywała tylko tych przestępców, wobec których zachodziła obawa utrudniania przez nich postępowania.

Teraz zatrzymać należy każdego, kto podlega pod tryb 24-godzinny. Kwestionuje to sędzia Anna Adamska-Gallant: "W ocenie sądu wątpliwym jest, czy zastosowany środek mający na celu zapewnienie szybkiego przeprowadzenia postępowania karnego jest niezbędny dla celu, który ma być w ten sposób osiągnięty. Szybkość postępowania nie może być zaś celem samym w sobie". Warszawski sędzia krytykuje nowe przepisy za to, że nie pozwalają oskarżonemu ustanowić samodzielnie obrońcy, co jest sprzeczne z artykułem 42. konstytucji. "Czasokres postępowania w trybie przyśpieszonym powoduje, że w większości wypadków oskarżonemu zostaje narzucony obrońca z urzędu, pomimo posiadanej woli, środków i możliwości, aby ustanowić go samodzielnie, a wszystko jedynie dlatego, że ustawodawca chce kogoś szybko ukarać" – pisze do Trybunału. Sędzia obawia się też, że w bardziej skomplikowanych sprawach "przygotowanie się do obrony może mieć jedynie charakter iluzoryczny".

Poprawić czy dobić

– To jedyna alternatywa dla postępowań, które potrafią ciągnąć się dwa–trzy lata – broni sądów 24-godzinnych mecenas Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego. – A przecież szybka kara to fundament zdrowego systemu prawnego. Obyśmy wskazując błędy, których nie ustrzeżono się przy powoływaniu tego trybu sądzenia, nie wylali dziecka z kąpielą. Nie przemawiają do niego argumenty, że szkoda przyśpieszonej procedury na pijanych rowerzystów. – Proszę spojrzeć, ile wypadków oni spowodowali. Czy ktoś ma inny sposób na pozbycie się tej plagi? – pyta. Powołuje się na dane Ministerstwa Sprawiedliwości, według których w zeszłym roku prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwym – niestety, bez wyodrębnienia rowerzystów – stanowiło 13 procent wszystkich rejestrowanych w Polsce przestępstw (nie tylko drogowych). Przyszłość sądów 24-godzinnych leży teraz w rękach sędziów Trybunału Konstytucyjnego. – Ze względu na wagę sprawy myślę, że Trybunał potraktuje ją priorytetowo i stanowisko poznamy jeszcze w tym roku –
mówi profesor Marek Safjan, były przewodniczący Trybunału. Dodaje, że nie wypada mu głośno snuć domysłów na temat werdyktu. – Ale jeśli Trybunał uzna, że procedura ma poważne błędy, to czeka nas już nie tylko otwarta krytyka, ale wręcz wojna na linii Trybunał–rząd – ubolewa. Sądy 24-godzinne miały poprawić bezpieczeństwo i szybkość karania chuliganów. Czy skierowanie ich wysiłku na pijanych rowerzystów służy temu celowi? Paradoksalnie to Trybunał może teraz pomóc rządowi, by energię szybkich sądów wykorzystać na sprawy ważniejsze.

Juliusz Ćwieluch

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)