Rotfeld: nigdy nie byłem agentem
Nigdy nie byłem tajnym współpracownikiem
żadnych służb - oświadczył b. szef MSZ Adam Daniel Rotfeld w
reakcji na doniesienia "Gazety Polskiej", że był agentem SB.
"Nigdy nie byłem tajnym współpracownikiem żadnych służb. Składane mi propozycje odrzucałem i ponosiłem tego konsekwencje. Do donosicielstwa odnoszę się z najwyższą pogardą" - napisał w oświadczeniu Rotfeld. Dodał, że nie miał pojęcia o żadnych pseudonimach, które są mu przypisywane, ani o materiałach związanych z tymi pseudonimami.
Rotfeld oświadczył, że od początku lat 70. zajmował się m.in. przygotowaniami do Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. "W czasie rokowań w Genewie, Belgradzie, Madrycie i Wiedniu - zgodnie z przyjętymi procedurami - dokumentowałem dla potrzeb MSZ proces negocjacyjny. Pisałem setki sprawozdań, analiz i ocen. Nie miałem żadnego wpływu na sposób wykorzystywania tych materiałów" - dodał.
Rotfeld podkreślił, że z tekstu "GP" wnosi, iż "część tych materiałów była przejmowana przez pracowników MSW zatrudnianych w charakterze dyplomatów".
Rotfeld oświadczył też, że na temat składanych mu propozycji i rozmów wspomniał przed kilkoma laty w książce Teresy Torańskiej "Są. Rozmowy o dobrych uczuciach". "Nie uważam za celowe wdawanie się w dalsze wyjaśnienia. Byłoby to poniżej mojej godności" - głosi oświadczenie b. szefa MSZ w rządzie Marka Belki.
Według "GP", Rotfelda zarejestrowano jako tzw. kontakt operacyjny pod kryptonimami "Rauf", "Rad", "Ralf" i "Serb". Miał przekazywać wywiadowi MSW informacje na temat polityki zagranicznej. W Genewie spotykał się z nim radca polskiej ambasady Henryk Bosak i oficer wywiadu. "GP" podaje, że w aktach zachowały się jego notatki przeznaczone dla SB, m.in. relacje z rozmów z uczestnikami KBWE w Genewie w 1974 r.