"Rosyjska" Warszawa
"Polska nie kontroluje części swojego terytorium. Brzmi niewiarygodnie, ale to prawda. Chodzi o ciągnącą się od wielu lat sprawę nieruchomości, które w okresie Peerelu zostały przekazane Rosjanom, a których żaden rząd po 1989 roku nie potrafił odzyskać" - pisze Grzegorz Jankowski, redaktor naczelny "Faktu".
Wiele "rosyjskich" budynków w Warszawie jest położonych w sąsiedztwie najważniejszych polskich instytucji - Ministerstwa Spraw ZagranicznychSpraw Zagranicznych, Ministerstwa Obrony czy kancelarii Premiera. Gdyby Rosjanie zechcieli dowiedzieć się więcej o pracy i sekretach tych instytucji, to mają ułatwione zadanie - podaje komentator dziennika.
"Rząd - ten i poprzednie - tłumaczą, że bez porozumienia z Rosjanami nic się nie da zrobić. Trudno jednak liczyć na to, aby Moskwa - w geście dobrej woli - pozbyła się tak łakomego kąska. A cos zrobić trzeba. W 1992 roku niewiele brakowało, aby Rosjanie wycofujący wówczas swoje wojska z Polski otrzymali na własność bazy wojskowe, w których stacjonowali. Zdecydowana interwencja ówczesnego rządu w ostatniej chwili pokrzyżował te plany. Co więcej, stosunki z Rosją wcale się z tego powodu nie zawaliły. Czy i tym razem nie może być podobnie?" - zastanawia się publicysta "Faktu".