Rosja zarzuca Brytyjczykom szpiegostwo
Rosyjska Federalna Służba
Bezpieczeństwa (FSB) podała rano wiadomość o
zdemaskowaniu czterech brytyjskich szpiegów i wykryciu znaczących
przelewów pieniężnych na konta niektórych rosyjskich organizacji
pozarządowych.
23.01.2006 | aktual.: 23.01.2006 11:57
Według FSB, zdemaskowani Brytyjczycy mieli status dyplomatów. Ministerstwo spraw zagranicznych w Londynie wyraziło zaskoczenie z powodu zarzutów.
Rzecznik służb bezpieczeństwa powiedział, że czterech dyplomatów Zjednoczonego Królestwa jest "podejrzanych o działalność szpiegowską" przy użyciu wyszukanego urządzenia do transmisji danych. Jego zdaniem, urządzenie ukryte było w imitacji kamienia pozostawionej w jednym z moskiewskich parków.
Kamień miał służyć jako elektroniczna skrzynka na listy; "agenci" za jego pomocą rejestrowali lub przesyłali informacje na przenośne komputery - tłumaczył rzecznik. Dodał, że trwa śledztwo w tej sprawie.
Pierwsze informacje na ten temat podała w niedzielę wieczorem rosyjska telewizja. Kanał "Rossija" wyemitował materiał filmowy, według którego Brytyjczycy w Moskwie prowadzą działalność szpiegowską i wymieniał nazwiska czterech pracowników brytyjskiej ambasady. Telewizja informowała, że aresztowano też obywatela rosyjskiego zamieszanego w tę sprawę.
Według telewizji, wśród brytyjskich dyplomatów zamieszanych w szpiegostwo miał być drugi sekretarz brytyjskiej ambasady w Rosji Marc Doe; zdaniem "Rossii" to on podpisał w październiku 2004 r. kwit na przelew 23 tys. funtów na konto Grupy Helsińskiej w Moskwie - organizacji broniącej praw człowieka, a także przekazał 5,719 funtów na Fundusz Eurazja, wspierający rozwój gazet o niskim nakładzie.
Telewizja pokazała całą dokumentację przelewów sygnowanych przez Doe. Dokumenty pochodziły z FSB.
Oprócz tego kanał przedstawił zdjęcia z kamery służb bezpieczeństwa, na których pracownik brytyjskiej ambasady Chris Peart przechodzi w pobliżu elektronicznego kamienia. Pojawiło się także nazwisko "oficjalnego przedstawiciela brytyjskiego wywiadu w Rosji Paula Cromptona", oraz kolejnego pracownika placówki dyplomatycznej - Andrew Fleminga. Wszystkich wymienionych telewizja scharakteryzowała jako "agentów".
Szefowa Grupy Helsińskiej w Moskwie, niegdysiejsza dysydentka Ludmiła Aleksiejewa umieściła całą sprawę w kontekście "kampanii kalumnii" wobec obrońców praw człowieka. Podkreśliła, że jej organizacja nie otrzymywała żadnych subwencji podpisywanych przez pana Doe, a cała afera jest wydumana.