Rodzice z piekła rodem
6-miesięczny Patryk ma połamane rączki, nóżki i urazy głowy
Do szpitala przy ul. Spornej trafił 6-miesięczny Patryk skatowany przez... rodziców. Stan dziecka jest ciężki. Lekarze stwierdzili guz mózgu, liczne krwiaki i obrzęki. Na twarzy widoczne są ślady zębów! Zdaniem lekarzy niemowlak był wielokrotnie bity, a zgrubienia na kościach rąk i nóg świadczą o wielu złamaniach! Sadystycznych rodziców zatrzymała wczoraj policja.
26-letni Robert S., ojciec Patryka, przyznał się do znęcania nad dzieckiem. Matka, 23-letnia Justyna S., przywiozła Patryka do szpitala i uciekła. Dziecko jest już pod opieką lekarzy.
Stan Patryka jest ciężki. Stwierdzono również guza mózgu - mówi doc. Ewa Andrzejewska, kierownik Kliniki Chirurgii i Onkologii Dziecięcej Instytutu Pediatrii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Chłopczyk ma rozległe obrażenia zewnętrzne i wewnętrzne - liczne krwiaki, siniaki i obrzęki. Na jego twarzy są widoczne ślady zębów. Ma również naderwane prawe ucho oraz zdeformowane kończyny. Zdaniem lekarzy od dłuższego czasu był bity, a zgrubienia na kościach rąk i nóg świadczą, że wielokrotnie dochodziło do złamań i kości same się zrastały.
Do ujawnienia tej bulwersującej sprawy doszło we wtorek po południu, gdy matka dziecka, 23-letnia Justyna S. zgłosiła się z niemowlakiem do przychodni lekarskiej na szczepienie. - Lekarz zauważył wówczas ślady pobicia. Matkę z dzieckiem wysłał do szpitala i powiadomił policję - mówi Marek Machwitz z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.
Justyna S. przywiozła syna do szpitala. Uciekła jednak, gdy lekarze przystąpili do badania niemowlaka.
Policjanci zatrzymali ją wieczorem w mieszkaniu przy ul. Przędzalnianej. Pijanego ojca Patryka, 26-letniego Roberta S., dopadli w mieszkaniu jego siostry.
Wczoraj para zwyrodnialców została przesłuchana przez policję. Robert S. przyznał się do znęcania się nad synem. Odmówił jednak wyjaśnień. Jego partnerka wszystkiemu zaprzecza i nie przyznaje się do winy. Obojgu przedstawiono zarzuty znęcania się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem. Grozi im od roku do dziesięciu lat więzienia. Prokuratura zamierza wystąpić do sądu o ich tymczasowe aresztowanie.
Justyna S. i Robert S. mieszkają w kamienicy przy ul. Przędzalnianej. Sąsiedzi opowiadają, że często odwiedzali ich znajomi i w mieszkaniu odbywały się libacje alkoholowe. - Nic jednak nie wskazywało na to, że dochodzi tam do tak drastycznych scen - mówi Beata Jóźwiak, sąsiadka zatrzymanych. Inny z mieszkańców kamienicy dodaje: - Były awantury. Często też słyszeliśmy płacz dziecka. Myśleliśmy jednak, że jest głodne.
Justyna S. i Robert S. byli już notowani przez policję w sprawach kradzieży z włamaniem. Mają jeszcze 3-letniego syna. Tym opiekuje się jednak matka Justyny S., która już wystąpiła do sądu o odebranie im praw rodzicielskich.