"Rewolucja róż" w Armenii?
Tysiące mieszkańców Armenii wzięło udział
w demonstracji w Erewanie żądając dymisji prezydenta Roberta
Koczariana - podał serwis BBC.
10.04.2004 | aktual.: 10.04.2004 08:35
Armeńskie władze nie wydały zezwolenia na zorganizowanie demonstracji i ostrzegły, że nie będą tolerować braku porządku.
Wcześniej w tym tygodniu policja zatrzymała dwóch dziennikarzy oraz kilkudziesięciu demonstrantów biorących udział w manifestacji przeciw Koczarianowi. Międzynarodowe organizacje walczące o prawa człowieka potępiły te aresztowania.
W ubiegłym roku Koczarian z dużą przewagą zwyciężył w wyborach prezydenckich. Partie opozycyjne, a także międzynarodowi obserwatorzy twierdzili, że wybory nie były wolne i uczciwe. Przywódca opozycyjnej Ludowej Partii Armenii Stepan Demirczian wezwał do zorganizowania referendum, które rozstrzygnęłoby o przyszłości prezydenta. Trybunał Konstytucyjny odrzucił jego wniosek.
Wielu mieszkańców Armenii obwinia obecne władze za biedę i bezrobocie, jakie coraz mocniej dotykają ten kraj. Od czasu upadku Związku Radzieckiego ponad milion mieszkańców kraju uciekło za granicę w poszukiwaniu lepszego życia.
Coraz częściej mówi się, że w Armenii może dojść do przewrotu podobnego do "rewolucji róż", jaka miała miejsce pod koniec ubiegłego roku w sąsiedniej Gruzji. W jej wyniku władzę utracił ówczesny prezydent Eduard Szewardnadze - pisze BBC.