Rekolekcje narodowe
Piątek, sobota, niedziela - to był czas narodowych rekolekcji, jedynych, w których wespół uczestniczyli ludzie wierzący i niewierzący. Były znakiem wspólnoty targanego na codzień niesnaskami społeczeństwa - pisze w "Trybunie" Krzysztof Wołodźko.
04.04.2005 | aktual.: 04.04.2005 10:08
Według publicysty, najtrudniejsze jest to, co przychodzi po rekolekcjach. Ich uczestnicy powracają do codzienności, zastygają w starych nawykach. Jedno, zdaniem Krzysztofa Wołodźki, ulega jednak zmianie - wyrazistsze stają się granice między dobrem a złem, prawdą i fałszem. Wyrazistsze stają się też ludzkie oblicza. Odtworzona zostaje hierarchia wartości.
Krzysztof Wołodźko zaznacza, że po tych trzech dniach dalej będzie już powszednio i banalnie. Na czołówki gazet wrócą politycy, wielu Polakom przyjdzie myśleć o niezapłaconych rachunkach, wrócą wszystkie bolączki społeczne, polityczne, obyczajowe. A - jak dodaje publicysta "Trybuny" - następnych narodowych rekolekcji prędko nie będzie.(IAR)