Psycholog na dworcu?


Prokuratura sprawdza związki Andrzeja S., psychologa podejrzanego o molestowanie dzieci, z pedofilami z Dworca Centralnego. - Bywał tam kilkadziesiąt razy - twierdzi świadek, do którego dotarli reporterzy TVN24, a sprawę opisuje Rafał Pasztelański w "Życiu Warszawy".

Młody człowiek, do którego dotarli autorzy programu "Raport" w TVN24 jest przekonany, że wielokrotnie widział Andrzeja S. na Centralnym. Rozpoznał go na zdjęciu w gazecie, które pokazali mu dziennikarze stacji.

- Podczas śledztwa w sprawie szajki z centralnego dzieciaki mówiły o znanych osobach, jednak nie potrafiły podać jak się nazywają. Mówiły o adwokatach, ludziach z telewizji czy filmu. Nie potrafię jednak powiedzieć, żeby S. był wymieniany przez pokrzywdzonych - mówi stołeczny policjant. W 2002 r., gdy wybuchała afera z dworcowymi pedofilami, policjanci sprawdzali konta internetowe na serwerze firmy, w której swój adres e-mailowy miał Andrzej S.

Niewykluczone, że już wtedy trafili na ślad wysyłania zdjęć przez psychologa. Jednak obowiązujące wówczas przepisy nie zabraniały posiadania zdjęć z pornografią dziecięcą. Wiadomo, że mokotowska prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie psychoterapeuty będzie sprawdzać także akta innych głośnych spraw pedofilskich. Ekspert z dziedziny informatyki kończy badanie zawartości dysku Andrzeja S.

Znaleziono już ślady wysyłania zdjęć z dziećmi do innych użytkowników Internetu. Policjanci twierdza, że psycholog często też korzystał z serwerów zawierających treści pedofilskie. Sam Andrzej S. przebywa na obserwacji psychiatrycznej. Prawdopodobnie zakończy się ona w ciągu dwóch, trzech miesięcy. Terapeutę podejrzanego o pedofilię, bada kilku specjalistów - czytamy w "Życiu Warszawy". (IAR)

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)