Przyspawani do stołków
Berlin i Warszawę dzieli ponad 600
kilometrów. Pod względem kultury politycznej dzieli przepaść -
pisze w "Trybunie" Jakub Rzekanowski.
02.07.2005 | aktual.: 02.07.2005 13:45
Kanclerz Gerhard Schroeder odważył się postawić na szybsze wybory. Niemieccy socjaldemokraci wolą grać va bank niż trwać w ciemno na rządowych fotelach. W Polsce normą jest trwać wbrew sondażom popularności i niepopularności. Wbrew temu, czy rząd jest większościowy, czy mniejszościowy.
Tę normę wyznaczyła drużyna Buzka, skwapliwie wypełnia ją obecna wywodząca się z lewicy ekipa. Polscy politycy zapracowali na opinię opornych, których trzeba odrywać od stołków palnikiem gazowym na propan o dużym płomieniu. Jeśli alienacja tzw. klasy politycznej będzie się pogłębiać, ktoś rzeczywiście taki palnik włączy - konkluduje autor komentarza w "Trybunie".