Przykuł się do kaloryfera, bo odcięli mu prąd
Pokojowe protesty pomogły w obaleniu
komunizmu, pomogą i w mojej sprawie - stwierdził Antoni
Wojnarowicz z Hoszowa. Mężczyzna przykuł się łańcuchami do
kaloryfera w prokuraturze rejonowej w Lesku. Protestuje, bo odcięto mu prąd. Sprawę opisują "Super Nowości".
14.12.2006 | aktual.: 14.12.2006 02:02
Na początku stycznia przyszli do mnie pracownicy Zakładu Energetycznego i odcięli mi dopływ energii elektrycznej. Zniszczyło to produkcję ryb, która od wielu lat była jedynym źródłem utrzymania mojej rodziny - opowiada. Miałem co prawda do zapłacenia 250 zł, ale uzgodniłem z dyrekcją zakładu, że spłacę to w ratach, nie mieli więc prawa odciąć mi prądu- podkreśla.
Wojnarowicz przyznaje, że "sam trochę grzebał przy instalacji elektrycznej". Żaden elektryk nie chciał mi przerobić instalacji z trzech na jedną fazę. No to co miałem zrobić, jak na zewnątrz były 30-stopniowe mrozy? Sam wziąłem i przeciągnąłem kabel- mówi gazecie.
Leska prokuratura postawiła Wojnarowiczowi zarzuty m.in. "dokonywania kradzieży prądu na szkodę Zakładu Energetycznego w Sanoku".
Antoni Wojnarowski zaprzecza, by kradł prąd. Twierdzi, że w ustrzyckim oddziale Zakładu Energetycznego pracują rodziny byłych milicjantów, które w ten sposób mszczą się na nim za strajki, które organizował w 1980 roku. (PAP)