Przyjmiemy ofiary z Osetii
Lech Kaczyński, prezydent Warszawy, zapewnił
"Życie Warszawy", że pomoże poszkodowanym w Biesłanie.
Tak chciałabym przyjechać do Polski i oderwać się od tego koszmaru - mówi "Życiu Warszawy" w telefonicznej rozmowie z Biesłanu w Osetii Północnej Ilona Sawicka. Wraz z siedmioletnim synkiem Ałłanem przeżyła koszmar w tamtejszej szkole.
Rozmawialiśmy wczoraj z Iloną Sawicką - pisze dziennik. Zorganizujemy transport i pobyt wraz z rehabilitacją jej czteroosobowej rodzinie - deklaruje Lech Kaczyński, prezydent Warszawy. Miasto zapewni im także terapię psychologiczną.
Najprawdopodobniej Sawiccy trafią do specjalistycznego ośrodka rehabilitacyjnego Syrena w Mielnie na środkowym Wybrzeżu. Władze chcą rozszerzyć swoją pomoc także na innych potrzebujących. Możemy zapewnić opiekę nawet 200 osobom - wyjaśnia Robert Draba, zastępca prezydenta. Do dyspozycji miasto ma 11 miejskich szpitali oraz kilka ośrodków wypoczynkowo-rehabilitacyjnych w całej Polsce.
Poszkodowani w zamach w Osetii spędzą w Polsce nawet kilka miesięcy. Wszystko zależy od potrzeb i indywidualnej kondycji tych osób - dodaje Lech Kaczyński.
Akcja sfinansowana będzie z rezerwy ogólnej, która nie została dotąd wykorzystana. Obecnie wynosi ona ponad 20 mln złotych. Bardzo chcemy pomóc. Solidaryzujemy się z tymi ludźmi, którzy przeżyli straszne chwile - podkreśla prezydent Kaczyński. Pierwsze rodziny trafią do Warszawy najprawdopodobniej już za dwa tygodnie.
Miasto przygotowuje także innego rodzaju wsparcie dla Biesłanu. Ponieważ w szpitalu, gdzie przybywają ofiary, brakuje prądu, w najbliższych dniach wyślemy tam generator prądotwórczy. Ilona Sawicka, która przeżyła dwie doby pod gruzami szkoły w Biesłanie była bardzo podbudowana wydarzeniami wczorajszego dnia. Jak powiedziała "Życiu Warszawy", nie spodziewała się tak szybkiej i serdecznej reakcji ze strony prezydenta Warszawy. Dziękowała też "Życiu Warszawy" za zajęcie się losem jej i jej rodziny. Powiedziała , że tuż po masakrze jej syn Ałłan wpadł w taką depresję, że nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Teraz - jak twierdzi jego matka - jest już nieco lepiej. (PAP)