Przychodnie tylko dla władzy
Choć odebraliśmy posłom i senatorom
przywileje luksusowego leczenia, rządowi urzędnicy nadal zachowują
ten przywilej. W trzech ministerstwach (gospodarki, rolnictwa i
finansów) odkryliśmy takie przychodnie. Sa schowane za
posterunkami strażników - nikt nie ma żadnych szans, by się tam
zbadać. Co innego urzędnicy - pisze "Fakt".
Przepełnione przychodnie, ubogie szpitale, długie oczekiwanie na wizytę u specjalisty - każdy, kto korzysta z państwowej służby zdrowia, sam na własnej skórze mógł się przekonać, jak trudno leczyć się w Polsce. Tymczasem państwo za nasze pieniądze pozwala leczyć się w komfortowych warunkach rządowym urzędnikom kilku ministerstw - podaje dziennik.
Ile takich enklaw zachowali urzędnicy? Dokładnie nie wiadomo, bo każdego dnia wychodzą na jaw nowe. Tylko wczoraj ustaliliśmy, że minister gospodarki Jerzy Hausner, minister rolnictwa Wojciech Olejniczak i minister finansów Mirosław Gronicki mają przychodnie dla siebie i podwładnych. A o tym, że w wielkich gmaszyskach rządu przyjmują lekarze, nie wiedzą nawet ludzie, którzy mieszkają obok - informuje "Fakt".
W przychodni Hausnera przyjmują internista, stomatolog, a także ginekolog i okulista. Ile kosztuje przychodnia ministra gospodarki, dokładnie nie wiadomo. Ale ustaliliśmy, że tylko na leki i badania wydano w tym roku prawie 47 tys. zł. Ile kosztują nas placówki Gronickiego i Olejniczaka, też nie wiadomo. A co mówi minister finansów, który jak żaden inny powinien liczyć nasze pieniądze?" - pyta gazeta. Nie będę zabierał głosu w tej sprawie. Nawet nie wiem, jaka jest skala zjawiska - powiedział "Faktowi" Mirosław Gronicki. (PAP)