Przybywa chorych na włośnicę
Nie mam sobie nic do zarzucenia -
zapewnia Henryk M., myśliwy z Osia, który upolował dzika
zakażonego włośnicą. Też jestem ofiarą, sam zachorowałem.
Myśliwy upolował dzika 11 września w nadleśnictwie Osie. Mięso
zwierzęcia zbadał weterynarz, który wydał zaświadczenie, że mięso
jest zdrowe - relacjonuje "Gazeta Pomorska".
Było bez zarzutu - zapewnia Jerzy K., lekarz weterynarii z Drzycimia. Myśliwy zrobił z dziczyzny kiełbasę i uwędził szynkę. Obdarował tym rodzinę i znajomych. I tak do szpitali w Bydgoszczy, Gdańsku i Świeciu co dzień trafia kilka osób chorych na włośnicę.
Wczoraj przyjęliśmy kolejne cztery osoby - informuje Iwona Woźniak, ordynator Oddziału Zakaźnego szpitala w Świeciu. Teraz jest ich 16. Kilkoro pacjentów przechodzi chorobę bardzo ciężko. Wśród nich jest córka myśliwego.
Inspektorzy świeckiego sanepidu sądzą, że chorych przybędzie. Krąg osób, które miały styczność z zakażonymi wyrobami wzrósł z 70 do 78- wskazuje Ryszarda Jarantowicz, kierownik nadzoru w sanepidzie w Świeciu.
Policja i prokuratura nadal szukają winnego. Pytanie: myśliwego czy weterynarza? Wyjaśnią to nasze przesłuchania - ucina Marek Rydzewski, rzecznik prasowy policji w Świeciu. (PAP)