Przy dębowym stole
Zwycięzcy! Pijcie, aż dopadnie was kac. Co najmniej połowa dobrych pomysłów w historii ludzkości ma zamocowanie w tym stanie ducha.
29.09.2005 | aktual.: 29.09.2005 16:33
"Boże, chroń królową", "Niemcy, Niemcy ponad wszystko", "Do boju, dzieci Ojczyzny", "Jeszcze Polska nie zginęła" - w tym krótkim rankingu hymnów nie wypadamy najkorzystniej, ale akurat teraz, w tej doniosłej chwili powyborczej trzeba łapać się za swoje, bo nic lepszego nie wymyślimy. No, bo rzeczywiście, "jeszcze nie zginęła", ale jest na prawicowej mieliźnie: Polska jest w Europie jak fant, z którym coś trzeba zrobić.
W poniedziałek rano było już po ptokach, jak po świętach bożonarodzeniowych i nawet po Trzech Królach. Flagi ściągnięto z masztów i zaczęła się godzina zero. Życie się zaczęło, ordynarnie zwyczajne. Polska jest teraz jak dębowy stół w pustej karczmie - czeka na swoich kelnerów. Boże, zlituj się nad nami wszystkimi i rzuć okiem, choć przez chwilę życzliwym okiem, w naszą stronę!
Moim zdaniem najważniejszy jest początek - jak dobrze się zacznie, to i nieźle się finiszuje. Kiedy panowie Tusk, Rokita i bracia Kaczyńscy zasiądą do stołu, radziłbym im, aby na wstępie urżnęli się w dostojnym milczeniu do imentu - jak na Śląsku mówią - czyli do urwania filmu, by oprzytomnieć na pełnym kacu. Kac ma bowiem zbawienne właściwości: jest sponiewieraniem się na własne życzenie, przez co niszczy w człowieku nadmierne ego, czyli pychę. Daje zbawienny dystans do siebie i świata całego.
Towarzystwo, które bierze się teraz do Polski, cierpi (nie od dziś) na nadmiar dobrego samopoczucia, a co drugi choruje na miłość do siebie samego z namiętną wzajemnością. Z tego trudno jest się wyleczyć, ale w sytuacjach szczególnych - a taką właśnie mamy - zaaranżowany kac może mieć skutki zbawienne i podziałać jak lekarstwo, jak korzeń żeń-szenia zgoła. Kac rozjaśnia umysł i zmusza do nowego nawiązania kontaktu z rzeczywistością. Widzi się wtedy ostrzej i obiektywniej, bo kac daje dystans do siebie jako materii ożywionej. Na przykład na kacu łatwiej nauczyć się grać w pokera, nawet jeśli przez całe życie grało się w cymbergaja.
Ci, co rzetelnie ćwiczyli wiele wariantów kaca, wiedzą, że dać on może nawet dar jasnowidzenia. I o to powinni nasi panowie T., R. i K.K. zabiegać i starać się to osiągnąć, nim zaczną kombinować, co z tą Polską zrobić. Prawda jest bowiem taka, że naszym kelnerom przy dębowym stole jasnowidzenie potrzebne jest bardziej niż trzewikom podeszwa.
Na moje rozeznanie co najmniej połowa dobrych pomysłów w historii ludzkości, niejednokrotnie genialnych pomysłów, ma zamocowanie w omawianym stanie ducha. Sięgając do języka wolnorynkowego, jest to inwestycja (mimo solidnej akcyzy) bardzo tania, a wybór - tylko wśród wódek czystych - jest ogromny. Kelnerzy z pobudzoną wrażliwością moralną, a co za tym idzie, ze skrupułami wobec księdza Rydzyka albo szczególną wrażliwością patriotyczną, mogą łatwo dojść do konsensu, ponieważ w obrocie alkoholami jest sporo nalewek o staropolskich recepturach. Jeśli mógłbym poradzić, wnoszę o zainteresowanie się wyrobami gorzelni zielonogórskiej i lubelskiej. W istocie nasze cudowne nalewki są lekarstwami wycedzonymi z polskich pól i łąk, darem naszej ojczyzny, tak złaknionej odnowy moralnej. Od nich zacząć trzeba.