Przelewy w Płocku

Z lewej kasy sfinansował SLD wybory samorządowe w Płocku.

14.06.2004 | aktual.: 14.06.2004 07:43

Strażnik lewej kasy

Zbigniew D. mógłby nadal wieść żywot szanowanego przedsiębiorcy, gdyby w 1999 r. nie zapisał się do SLD. Gdy za namową dawnych znajomych ze Związku Młodzieży Socjalistycznej wstąpił do sojuszu, nie przypuszczał, że będzie to początek jego kłopotów z prawem i koniec kariery w biznesie. Dał się zwieść mirażowi władzy, jaki roztoczyli przed nim płoccy działacze SLD. Prawdziwym powodem ich zainteresowania osobą Zbigniewa D. były jego trzy firmy: Atlantic, PPH Viz-Atlantic i PHU Novum. Były one potrzebne jako ogniwa w systemie nielegalnego transferowania pieniędzy do kasy SLD w Płocku. Zbigniewowi D. powierzono organizację systemu finansowania SLD. Biznesmen zgodził się, licząc, że SLD wygra wybory samorządowe w 2002 r. i mu się odwdzięczy.

Zbigniew D. został dopuszczony do największych tajemnic partii, bo cieszył się zaufaniem ówczesnego mazowieckiego barona SLD - Andrzeja Piłata (obecnie sekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury), którego poznał w latach 60. Według źródła zbliżonego do płockiej rady miejskiej, Zbigniew D. prowadził lewą kasę partii w mieście. Pieniądze wpływające do kasy nie były oficjalnie ewidencjonowane, nie trzymano ich na koncie w banku. Sumy te zapisywano w specjalnym zeszycie. Po każdej operacji wpłaty lub wypłaty wydzierano i niszczono kartkę z poprzednim saldem. Na nowej kartce odnotowywano jedynie stan bieżący - pod hasłem "bilans otwarcia". Na tej kartce podpisywały się dwie zaufane osoby, w tym trzymający lewą kasę Zbigniew D. Przed nim funkcję kasjera - jak twierdzi nasz informator - pełnił Stanisław Jakubowski, obecny prezes PERN, który wcześniej był wiceprezydentem, a następnie prezydentem Płocka. - To jakiś nonsens. Pierwszy raz słyszę o jakimś zeszycie i lewej kasie - zaprzecza Jakubowski, który zasiada
w krajowych władzach SLD. Tylko w 2002 r. w zeszycie dokumentującym funkcjonowanie lewej kasy SLD w Płocku zaksięgowano 1,5-2 mln zł.

Z relacji, jakie mamy, wynika, że pieniądze wpłacał do lewej kasy m.in. Wojciech Hetkowski, mąż zaufania posła Piłata, który kieruje obecnie organizacją miejską SLD w Płocku (wcześniej był on prezydentem Płocka). Przynosząc gotówkę, Hetkowski miał czasem mawiać "wygraliśmy przetarg", co oznaczało, że w rządzonym wówczas przez SLD Płocku o wyniku przetargu zadecydowała łapówka. Hetkowski uważa dzisiaj, że oskarżenia pod jego adresem to pomówienia osób, które daremnie oczekiwały od niego pomocy w osiągnięciu korzyści materialnych i zaszczytów po wyborach na prezydenta miasta w 2002 r. - Stąd te twierdzenia, jakoby pieniądze na moją kampanię pochodziły z nielegalnych źródeł. W rzeczywistości nie wydaliśmy wszystkich środków, które otrzymałem od oficjalnych sponsorów - zapewnia eksprezydent.

Jak funkcjonowała lewa kasa?

Według naszych rozmówców, kampania Wojciecha Hetkowskiego w 2002 r. wymagała zaangażowania dodatkowych funduszy ze względu na dogrywkę w drugiej rundzie wyborów. Jej koszty pokryto z pieniędzy księgowanych w zeszycie prowadzonym przez Zbigniewa D. Płock dosłownie zalepiono plakatami Hetkowskiego. Pieniądze na druk plakatów i produkcję gadżetów pochodziły m.in. z drukarni Rytter Investment Zbigniewa Ryttera. Drukarnia Ryttera wystawiła firmom Zbigniewa D. faktury za fikcyjne usługi.

Przykładowo: fakturę 0676/MP02/TV wystawiono 25 października 2002 r. dla spółki Atlantic SA za "widokówki/sprzedaż widokówek/5400 szt.". W rzeczywistości żadna z trzech firm Zbigniewa D. nigdy nie zamawiała w drukarni Rytter Investment żadnych usług. Chodziło wyłącznie o przepompowanie pieniędzy na potrzeby SLD.

Jeszcze lepiej mechanizm nielegalnych transakcji finansujących samorządową kampanię SLD w Płocku pokazuje przykład "Gazety Sierpeckiej". W tym piśmie ukazywały się reklamówki SLD. W dokumentach księgowych firmy AWA-Media Anny Luizy Wiśniewskiej, która wydaje gazetę, nie ma jednak śladu zamówienia na reklamę złożonego przez SLD. Są natomiast faktury VAT wystawione za "reklamę prasową" dla spółki Atlantic SA, należącej do Zbigniewa D. W zawiadomieniu do prokuratury, które złożył Zbigniew D., można przeczytać: "nigdy moja firma nie reklamowała się w Sierpcu. Kontrolująca [spółkę Atlantic] z ramienia Urzędu Skarbowego sprawdziła, że w trakcie kampanii wyborczej za tą fakturą kryła się reklamówka SLD".

Spółki Zbigniewa D. same również wystawiały faktury za fikcyjne usługi, na przykład dla firmy płockiego dealera samochodów Auto S˙koda - Wojciechowski. Tymczasem spółki te nigdy nie wykonywały żadnych usług dla tego dealera. Chodziło tylko o to, żeby pieniądze od Wojciechowskiego zasiliły lewy fundusz wyborczy Wojciecha Hetkowskiego. Firmy Zbigniewa D. na podobnej zasadzie wystawiły też faktury obciążające Urząd Miasta w Płocku. Jako tytuł płatności wpisywano najczęściej książki. Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że po lewe faktury zgłaszał się i kwitował ich odbiór Adam Zbyszewski, społeczny asystent posła Andrzeja Piłata. Gdyby podliczyć wszystkie lewe faktury, w których zamawiającym lub odbiorcą w 2002 r. były firmy Zbigniewa D., wyszłaby suma około 800 tys. zł.

Akcja prewencyjna

Pieniądze nielegalnie zdobyte na kampanię prezydencką kandydata SLD zostały wyrzucone w błoto, bo Wojciech Hetkowski przegrał wybory. Sojusz nie zapomniał jednak o byłym prezydencie Płocka. Hetkowskiego najpierw powołano na wiceprezesa ds. marketingu we włocławskim Anwilu, spółce zależnej PKN Orlen, potem został prezesem firmy Orlen Asfalt.

Po porażce Hetkowskiego Zbigniew D. upomniał się o zwrot kosztów. Zaczął się też bać wyników kontroli prowadzonej w jego firmach przez urząd skarbowy. Tą kontrolą interesował się również Wojciech Hetkowski, obawiając się, że kontrolerzy odkryją finansowanie SLD z nielegalnych źródeł. Aby temu zapobiec, Hetkowski poprosił Zbigniewa D. o wykaz instytucji i przedsiębiorstw, które faktycznie nie były kontrahentami jego firm, lecz wykorzystano je w transferowaniu pieniędzy do lewej kasy płockiego SLD. Hetkowski - jak wynika z dokumentu znajdującego się w Prokuraturze Krajowej - obiecał też Zbigniewowi D., że zrobi wszystko, aby wyniki kontroli były dla niego niegroźne. W tym celu miał kilkakrotnie kontaktować się z Anną Ożdżyńską, naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku.

Faktem bezspornym jest, że inspektorzy skarbowi kontrolujący firmy Zbigniewa D. nie zgłosili żadnych zastrzeżeń do faktur z 2002 r., które dotyczyły lewych transakcji. Zakwestionowali natomiast kilka rachunków za usługi, które zostały faktycznie wykonane. Chodzi m.in. o fakturę za przygotowanie spotkania samorządowców, urzędników i menedżerów z Płocka, które 4 lipca 2002 r. zorganizowano w Łącku na koszt jednej ze spółek Zbigniewa D. Fakturę za tę imprezę, podobnie jak kilka innych, urzędnicy uznali za fikcyjną. Zbigniew D. chciał złożyć zastrzeżenia do protokołów pokontrolnych, lecz zanim minął ustawowy termin, został zatrzymany przez Centralne Biuro Śledcze. Pod zarzutem oszustwa trafił do aresztu śledczego.

Jarosław Jakimczyk

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)