Przegrał z bólem
Władysław Frączyk domaga się przeszło
miliona zł od firmy farmaceutycznej i ubezpieczyciela, twierdząc,
że wskutek udziału w badaniach klinicznych leku, stracił nogę -
donosi "Gazeta Poznańska".
Problemy z nogą zaczęły się pod koniec lat 80. Bolała, przy dużym wysiłku, jak podnosiłem stukilowe bele ze sznurkiem - wspomina dziennikowi. Lekarz rozpoznał zapalenie żył. Ostatecznie, w sierpniu 1989 r., Władysław Frączyk trafił do poznańskiej kliniki na ul. Długiej.
W 1993 r. znajomy powiedział mu, że są nowe kroplówki, przeczyszczające naczynia. Podobno - rewelacyjne. Poszedłem do przychodni na Długiej zapytać o te kroplówki. Doktor S. dał mi informację o leku, który nazywał się "Iloprost". Miał być przeciwko miażdżycy - mówi Władysław Frączyk. Leczenie miało trwać rok. Podpisałem, że wyrażam zgodę. Doktor S. też podpisał i świadek - relacjonuje "Gazecie Poznańskiej" Frączyk.
Noga bolała mnie coraz bardziej. Zgłosiłem się do kliniki i przyjęli mnie na oddział. To było 3 września 1993 r. - mówi Władysław Frączyk. Ból był tak silny, że zgodził się na amputację nogi. Drugiego dnia rano przyszedł doktor S. i powiedział, że dostanę odszkodowanie od firmy z Niemiec. I to w markach!
Dlaczego pacjent zgłosił się dopiero po tylu latach? Ja już zrezygnowałem, ale w 2002 roku znalazłem na telegazecie informację o Biurze Praw Pacjenta. Powiedziano, żebym opisał swoją sprawę, a oni zwrócą się do ubezpieczyciela i dostanę odszkodowanie - pod warunkiem, że przedstawię zgodę na badania kliniczne - mówi Władysław Frączyk. Ja jej nie miałem. Poprosiłem dokotora S. o dokumentację mojego leczenia, a on mi powiedział, że dokumenty są w Berlinie - informuje "Gazeta Poznańska".