Przed potopem
Wybór Krzysztofa Janika na stanowisko szefa SLD potwierdził to, co można było przewidzieć. Sobotnia konwencja nie mogła przynieść żadnych istotniejszych zmian dla postkomunistycznej partii - pisze "Rzeczpospolita".
Zdaniem komentatora dziennika Bronisława Wildsteina, SLD jest partią specyficzną, o nieomal wodzowskim charakterze. W obecnym kształcie stworzona została przez Leszka Millera i na jego potrzeby. I chociaż ustąpił on ze stanowiska przewodniczącego, jego partia nadal pełni rolę zaplecza dla sprawującego władzę rządu przez niego kierowanego.
Prawdziwe zmiany w tego typu partii musiałyby mieć charakter wstrząsu, żeby nie powiedzieć rewolucji. Musiałyby wiązać się z zasadniczą zmianą jej funkcjonowania i wymianą układu nią rządzącego. Prowadziłyby więc do zmiany rządu, który jest emanacją obecnego SLD. Wszystko to jest dziś nierealne również dlatego, że wstrząs taki musiałby wywołać przyśpieszone wybory - uważa komentator "Rz".
Według niego, jest zresztą wielce wątpliwe, czy SLD w ogóle jest w stanie dokonać metamorfozy. Znamienny był brak jakichkolwiek nowych twarzy wśród potencjalnych kandydatów na szefa partii.
Szefem postkomunistów został więc najbliższy współpracownik Millera w partii. Doprowadzi on SLD do wyborów, które albo zmiotą tę partię, albo doprowadzą do jej realnej transformacji - konkluduje Bronisław Wildstein. (PAP)
Więcej: Rzeczpospolita - Przed potopem