Przebojowa jubilatka
Irena Santor - jedna z najpopularniejszych
polskich piosenkarek, laureatka wielu festiwali m.in. w Sopocie i
Opolu, wykonawczyni takich przebojów jak "Embarras", "Maleńki
znak", "Jak przygoda to tylko w Warszawie", obchodzi 70. urodziny.
08.12.2004 | aktual.: 08.12.2004 13:09
Przez wielu nazywana pierwszą damą polskiej piosenki, ma na swoim koncie ponad tysiąc piosenek. Wiele z nich śpiewała cała Polska.
Urodziła się 7 grudnia 1934 roku w Papowie Biskupim k. Bydgoszczy. Zaczęła śpiewać już w szkolnych chórach. Zapytana podczas jednego z czatów internetowych, od którego roku życia śpiewa odpowiedziała, że "od zawsze". Ale z potrzeby serca, a nie dlatego, że chciałam być piosenkarką, bo tak naprawdę nie chciałam. Tak zrządził przypadek - podkreśliła.
Jej najbardziej znane przeboje to: "Odrobinę szczęścia w miłości", "Embarras", "Już nie ma dzikich plaż", "Jak przygoda to tylko w Warszawie", "Małe mieszkanko na Mariensztacie".
Od 1994 roku jest przewodniczącą Stowarzyszenia Polskich Artystów Wykonawców Muzyki Rozrywkowej. W 2000 roku wydała album "Santor Cafe"; na płycie znalazły się największe światowe standardy w jej wykonaniu, autorstwa m.in. Burta Bacharacha, Michela Legranda i Huberta Girauda.
Dwa lata później nagrała album "Duety", na którym swoje popularne piosenki wykonała - w nowych wersjach i aranżacjach - z młodymi polskimi piosenkarzami, m.in. Edytą Górniak i Anną Marią Jopek. "Nie miałam tremy przed nagraniem tej płyty. Powodowała mną raczej ciekawość, jak inaczej po swojemu zinterpretują moje piosenki młodzi koledzy" - powiedziała artystka w jednym z wywiadów.
W 1995 roku ukazały się jej pamiętniki pt. "Miło wspomnieć" w opracowaniu Violetty Lewandowskiej. To nie jest autobiograficzna książka. To jest większy, a nawet długi wywiad. Nie wiem czy napiszę autobiograficzną książkę. Moje życie jest zwykłe. Nie ma w nim nic nadzwyczajnego - podkreśla artystka.
Santor, mimo że jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce piosenkarek mówi, że nie ma problemów ze sławą. Nie traktuje popularności jako coś stałego, niezmiennego, co ciągle będzie przy mnie. To bardzo miły dar od losu, który szanuję. Popularnością trzeba się umieć cieszyć. I nie traktować jej nazbyt serio - ocenia.