Prywatne radary na drogach
Straży miejskiej nie stać na kupno
fotoradarów. Z pomocą idą prywatne firmy, ale w zamian za sprzęt
do kontroli kierowców zgarniają nawet połowę pieniędzy z mandatów -
informuje "Gazeta Wyborcza".
Już od grudnia 2003 r. przepisy pozwalają straży miejskiej wystawiać mandaty dla jeżdżących za szybko kierowców. Cóż z tego, skoro strażnikom utrzymującym się z gminnych pieniędzy brakuje funduszy na fotoradary.
Interes zwietrzyły prywatne firmy. Zaproponowały gminom dzierżawę fotoradarów i podział zysków z mandatów - pisze "Gazeta Wyborcza".
Taki biznes działa już np. w Czeladzi i Zawierciu w województwie śląskim. Z każdego ściągniętego mandatu do kasy firmy Radar trafia połowa pieniędzy. Władze tych miast w dzieleniu się zyskami nie widzą nic niestosownego. Zaznaczają, że to szczytny cel - im więcej fotoradarów, tym bezpieczniej na szosach.
To nie koniec. Za kilka dni porozumienie z firmą Galaxy Group z Gdańska podpisze podzielonogórska gmina Świdnica. Jest już gotowa umowa. Od każdego ściągniętego mandatu na 100 zł gmina odda firmie 40 zł. Kontrakt ma obowiązywać trzy miesiące. Do wynajęcia prywatnych fotoradarów szykują się też gminy w Pomorskiem i Dolnośląskiem.
Wiadomo, jak wygląda współpraca. Przy pożyczonym gminie fotoradarze stoją zarówno strażnik miejski, jak i pracownik firmy. Robią zdjęcia autom i kierowcom, fotografie obrabiają w komputerze, a strażnicy ustalają właściciela samochodu i wysyłają mu mandat. (PAP)