Protest pracowników samorządowych przed UM w Katowicach
W środę przed urzędem miasta w Katowicach zebrała się grupa ok. 80 pracowników samorządowych. Pod wspólnym sztandarem Solidarności żądali podwyżek. Mają poparcie Jerzego Ziętka.
Przed urzędem pojawili się pracownicy izby wytrzeźwień, straży miejskiej, domów pomocy społecznej i Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Wszyscy chcieli jednego - godnej wypłaty. Pracownicy zatrudniani przez katowicki samorząd domagają się podwyżek płac o 200 zł oraz rekompensaty za brak podwyżek w poprzednich latach.
- Ludzie zarabiają po 1400-1500 zł na rękę. W lipcu prezydent dał im po 100 zł podwyżki - po roku spotkań. I uznał, że nie ma już o czym rozmawiać. Nie zgadzamy się na to, pracownicy domów pomocy społecznej czy MOSiR-u oraz bibliotek naprawdę ciężko pracują, a mają wręcz głodowe pensje - mówił Mariusz Sumara, przewodniczący NSZZ "Solidarność" Pracowników Samorządowych w Katowicach.
Przewodniczący Solidarności zapewniał, że protest nie jest związany z zbliżającymi się wyborami samorządowymi.
- To efekt zerwanych przez prezydenta rozmów o podwyżkach, które prowadziliśmy od roku - mówił Sumara.
Za gest niezwiązany z wyborami nie można jednak uznać niespodziewanego poparcia ze strony Jerzego Ziętka, kontrkandydata Uszoka. Polityk chce spotkać się ze związkowcami i znaleźć rozwiązanie ich sytuacji. Uważa, że 10 lat bez podwyżki to za długo - dobry pracownik zasługuje na dobrą pracę, a pieniądze można znaleźć ograniczając inne wydatki miasta.
Po proteście związkowcy przekazali przewodniczącemu rady miasta petycję w sprawie podwyżek.