PolskaProkuratorzy ukręcali sprawy

Prokuratorzy ukręcali sprawy

Kilku prokuratorów z Radomska przez lata
ukręcało łeb sprawom o przestępstwa popełniane przez znajomych
biznesmenów i dzieci policjantów - wynika ze śledztwa krakowskiej
prokuratury, o którym informuje "Gazeta Wyborcza". "Obrońcy prawa"
mieli m.in. zatuszować zbiorowy gwałt, usiłowanie zabójstwa i
uwiedzenie nieletniej.

26.10.2005 | aktual.: 26.10.2005 07:39

Sprawę afer w radomszczańskiej prokuraturze na polecenie Ministerstwa Sprawiedliwości prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Krakowie. Prokuratorzy wraz z policjantami z Biura Spraw Wewnętrznych z Katowic analizowali umorzone sprawy w Radomsku.

"Gazeta Wyborcza" opisuje kilka takich spraw, m.in. porwanie w 1999 r. we Francji trzech Polaków, mieszkańców Radomska. Sprawcami byli Michał K., syn byłego komendanta powiatowego policji w Radomsku, i Janusz S., również z Radomska. Ofiary okradli i pobili, zabrali mercedesa, którym tamci podróżowali. Potem wynajęli Albańczyków, którzy mieli zabić całą trójkę.

Ofiarom udało się uciec. Po powrocie do Polski powiadomili organy ścigania i policja wszczęła śledztwo. Ale nie w sprawie rozboju czy zlecenia zabójstwa, lecz jedynie "gróźb karalnych". Mimo że ofiary podawały personalia napastników, postępowanie umorzono "z powodu niewykrycia sprawców".

Dopiero ostatnio prokuratorzy z Krakowa oskarżyli obu porywaczy. Sąd w Piotrkowie Trybunalskim skazał ich na osiem lat więzienia. Policjanci, którzy prowadzili śledztwo w 1999 r., zeznali krakowskim prokuratorom, że w sprawę ingerował Włodzimierz Wiaderek, ówczesny szef prokuratury w Radomsku. To on miał nakazać, by prowadzili śledztwo w kierunku gróźb karalnych, a nie zlecenia zabójstwa czy rozboju.

"Wyborcza" przypomina też inną sprawę: w 2001 r. Marcin L., syn komendanta komisariatu policji z miasteczka pod Radomskiem, zaciągnął 14-letnią dziewczynę do kotłowni. Na stosunku przyłapali go strażnicy miejscy i odstawili na komendę. Po kilku godzinach chłopaka zwolniono, a sprawy nie było.

I tu także interweniował Wiaderek. Zadzwonił do podwładnego, kazał zwolnić chłopaka i umorzyć sprawę. Prokurator to zrobił. Uznał, że dziewczyna nie była nieletnia. Jej wiek ocenił na 18 lat na podstawie... wyglądu.

Chłopak po zwolnieniu z policyjnego aresztu uciekł za granicę. Poszukiwany listem gończym ukrywa się do dziś. A jego ojciec - ekskomendant Włodzimierz L. - czeka na proces. Jest oskarżony o współpracę z bandytami (miał za pieniądze przekazywać informacje).

Teraz Wiaderka i jego ówczesnego podwładnego czeka rozprawa przed sądem dyscyplinarnym przy prokuratorze generalnym. Wnioski o uchylenie immunitetów zostały już wysłane. - Uchylenie immunitetów jest niezbędne do postawienia im zarzutów, informuje Jerzy Balicki, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.

Pikanterii sprawie dodaje to, że po wielu skargach na działalność radomszczańskich prokuratorów, zgłaszanych także przez miejscowych posłów ministrowi sprawiedliwości, Prokuratura Okręgowa z Piotrkowa dwa lata temu przeprowadziła lustrację w Radomsku. W ciągu tygodnia (!) zbadano kilkaset spraw. Lustratorzy z Piotrkowa nie znaleźli większych uchybień. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)