Prokurator pił, ale nie prowadził

"Powodem umorzenia było stwierdzenie, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego" - powiedziała prok. Kalinowska-Zajdak. Jak ustaliła prokuratura, prokurator nie prowadził samochodu.

14 stycznia tego roku dwaj ochroniarze powiadomili dyżurnego policji w Kielcach, że ulicami miasta jedzie jasna skoda favorit, prowadzona przez osobę nietrzeźwą. Kierowca zmieniał bowiem pasy ruchu, nie włączając kierunkowskazu i nie mógł zachować kierunku jazdy.

Ochroniarze jechali za samochodem i chwilę po tym, gdy stracili go z oczu, zauważyli podobny samochód zaparkowany w zatoczce autobusowej. W środku między siedzeniem dla kierowcy, a pasażera siedział mężczyzna, prawe drzwi były zablokowane. Wyjęli kluczyki ze stacyjki i polecili czekać na przyjazd policji.

Po przyjeździe policji okazało się, że mężczyzną jest prokurator kieleckiej Prokuratury Rejonowej Andrzej W. W obecności przełożonego zbadano go na komendzie alkomatem. Prokurator miał 2,32 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.

Swoją wersję wydarzeń przedstawił na drugi dzień w formie pisemnej. Jak wyjaśnił, odwiedzał znajomego w nowym mieszkaniu i wypił z nim kilka piw. Potem prosił brata, by odwiózł go do domu, ponieważ nie chciał siadać za kierownicą.

Brat przysłał szwagra, który nie mógł poradzić sobie z niesprawnym samochodem. Samochód tracił moc, przyspieszał i zdaniem prowadzącego, stanowił zagrożenie. Dlatego zaparkował samochód i poszedł zatelefonować po pomoc. Wtedy do pasażera podeszli ochroniarze.

Prokuratura w trakcie postępowania zabezpieczyła bilingi telefonów wszystkich mężczyzn, potwierdzających wersję Andrzeja W. o organizowaniu mu pomocy. Uzyskała również ekspertyzę biegłego ds. rekonstrukcji wypadków drogowych i techniki samochodowej, który nie znalazł podstaw do wykluczenia twierdzeń Andrzeja W.

Na tej podstawie krakowska prokuratura umorzyła postępowanie.