Proces studenta od nowa
Kilkudziesięciu świadków do ponownego przesłuchania, zmarnowany czas sędziów, ławników, biegłych. Wszystko to z powodu jednego pijanego sędziego. Przed gdańskim sądem rozpoczął się od nowa proces studenta oskarżonego o zamordowanie pracownika Politechniki Gdańskiej.
14.10.2004 07:35
- Taka jest procedura. W wypadku, kiedy jeden z członków składu orzekającego z jakiegoś powodu nie może prowadzić sprawy, trzeba ją rozpoczynać na nowo. Nieważne, czy to sędzia czy ławnik - mówi Hanna Langa-Bieszki, rzecznik prasowy gdańskiego Sądu Okręgowego. Proces Kamila Putrzyńskiego miał się już ku końcowi i spokojnie mógł się skończyć we wrześniu lub październiku, czyli rok po jego rozpoczęciu.
Mógłby, gdyby 9 września sędzia Waldemar K., który go prowadził, nie wsiadł do swego auta po pijanemu. Sędzia, na własny wniosek, został zawieszony w czynnościach. A czternaście spraw, które prowadził, w tym ta najsłynniejsza - morderstwa na gdańskiej politechnice, musi się zacząć od nowa. Oznacza to wzywanie tych samych świadków, biegłych, przeprowadzanie identycznych czynności procesowych. Tym razem procesowi przewodniczy sędzia Włodzimierz Brazewicz, przewodniczący Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Gdańsku. Drugim sędzią w tym procesie jest, tak jak poprzednio, Andrzej Węglowski. To właśnie on próbował wycisnąć wczoraj z biegłej, która wypowiadała się na temat stanu zdrowia oskarżonego, czy Putrzyński miał w czasie tragedii napad padaczki skroniowej, czy nie. Wcześniej inni biegli wykluczyli taką możliwość. Pani doktór nie była jednak pewna. Sąd postanowił wobec tego powołać innych biegłych, którzy wydadzą bardziej jednoznaczną opinię w tej kwestii. Putrzyński, który podczas pierwszego procesu występował
w dobrze skrojonym garniturze, tym razem został przyprowadzony przez policjantów ubrany w czerwony uniform. Oznacza on szczególnie niebezpiecznego więźnia. W areszcie próbował bowiem popełnić samobójstwo, a także był agresywny wobec strażników więziennych. Dlatego w czasie rozprawy nie zdjęto mu też kajdanek. Tak jak podczas pierwszego procesu, odmówił odpowiedzi na wszystkie pytania. Nawet na to, czy przyznaje się do zabójstwa.
Czesław Romanowski