Proces Michnik kontra Jarucka
W środę ma rozpocząć się proces cywilny,
jaki redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik wytoczył
Annie Jaruckiej, b. asystentce Włodzimierza Cimoszewicza, za jej
stwierdzenie, jakoby Michnik był w "grupie trzymającej władzę".
Michnik domaga się od pozwanej przeprosin w "Gazecie Wyborczej" i "Rzeczpospolitej" oraz wpłaty tysiąca zł zadośćuczynienia na Zakład dla Niewidomych w Laskach.
Jak mówił w sierpniu składając pozew, pełnomocnik Michnika mec. Piotr Rogowski, Jarucka pomówiła Michnika, zeznając w sierpniu przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen. Podstawę pozwu stanowi oświadczenie pani Jaruckiej, które zawarła w swobodnej wypowiedzi przed komisją śledczą 16 sierpnia. Kilkakrotnie odnosiła się wówczas do pana Michnika, co najmniej dwukrotnie w sposób nieprawdziwy i obraźliwy - powiedział Rogowski.
Wyjaśnił, że Jarucka pomówiła Michnika o to, iż jest "członkiem grupy trzymającej władzę w totalitarnym państwie"; w grupie tej mieli się także znaleźć ówczesny marszałek Sejmu Cimoszewicz i szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej Barcikowski.
Pani Jarucka mówiła to w czasie zeznań, poważnie, wcześniej była pouczona o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań - podkreślał Rogowski. Dodał, że Jarucka zarzucała także "GW", iż jest dyspozycyjna wobec Cimoszewicza. Według mecenasa, "z takimi wypowiedziami nie sposób polemizować.
Aby nie przegrać procesu cywilnego, pozwany musi albo udowodnić, że jego twierdzenia są prawdziwe, albo przynajmniej dowieść, że działał w interesie publicznym.
Niezależnie od tego, Jarucka ma o wiele większe problemy z prawem. Jest podejrzana przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie w sprawie związanej z oświadczeniami majątkowymi Cimoszewicza - byłego kandydata na prezydenta. Na początku października prokuratura przedstawiła Jaruckiej zarzut posłużenia się sfałszowanym dokumentem, składania fałszywych zeznań i ukrywania dokumentów, za co grozi jej do 5 lat więzienia. Nie przyznaje się ona do zarzuconych jej czynów.
O Jaruckiej zrobiło się głośno, gdy latem oświadczyła, że Cimoszewicz jako szef MSZ miał ją upoważnić do zmiany jego oświadczenia majątkowego z 2002 r. We wrześniu Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania na prezydenta. Zmasowana akcja czarnej propagandy skierowana przeciwko mnie przyniosła zamierzony skutek - oświadczył. Zrezygnował "w proteście przeciw deprawowaniu obyczaju politycznego w Polsce przez część polityków i część dziennikarzy".
Sama Jarucka zapewniała, że nie działała na niczyje zlecenie i że nie było jej celem "obciążanie kogokolwiek ani branie udziału w kampanii prezydenckiej".
O terminie procesu Michnik-Jarucka poinformowano w Sądzie Okręgowym w Warszawie.