"Prezydent strzelił sobie w kolano"
Aleksander Kwaśniewski strzelił sobie we własne kolano, nie stawiając się wczoraj przed komisją śledczą. Nagła zmiana zdania w tej sprawie i histeryczny ton argumentacji prezydenta z pewnością źle wpłyną na jego autorytet - pisze Jan Rokita w dzienniku "Fakt".
09.03.2005 | aktual.: 09.03.2005 06:45
Szef klubu PO stwierdza, że do poniedziałku miał wrażenie, że przesłuchanie Kwaśniewskiego wcale nie będzie dużym wydarzeniem. Tym bardziej, że sama komisja - według wiedzy Rokity - nie dysponuje materiałami bezpośrednio wskazującymi na łamanie prawa przez prezydenta w sprawie PKN Orlen.
Biorąc pod uwagę talent krasomówczy prezydenta, a także słabości komisji, miałem przekonanie, że on bez problemu wybrnie z przesłuchania i wyjdzie na kogoś, kto sobie nieźle poradził. Zwłaszcza, że poziom inteligencji Kwaśniewskiego jest z pewnością wyższy niż niektórych członków komisji - ocenia szef klubu PO.
Jego zdaniem, gdyby więc prezydent zdecydował się zeznawać, to w oczach opinii publicznej raczej by się obronił. A tak każdy Polak jest dziś przekonany, że prezydent, unikając przesłuchania przed komisją, po prostu wystraszył się. I wszyscy dziś spekulują: czego?
Rokita uważa, że Kwaśniewski sprowadza swój urząd do autorytetu niższego od najniższego poziomu końcówki kadencji Lecha Wałęsy.
Komisja powinna dalej wykonywać swoje czynności, a Kwaśniewski musi liczyć się, że, gdy nie będzie prezydentem, zostanie być może przesłuchany przed zwykłym sądem jak każdy obywatel. Dlatego bezsensowne jest dziś szermowanie hasłami postawienia prezydenta przed Trybunałem Stanu, bo taki krok mógłby uwiarygodnić argumentację Kwaśniewskiego, że komisji nie chodziło o prawdę tylko o jego głowę. Jedno wszakże jest pewne - po poniedziałkowym ruchu Kwaśniewskiego wiarygodność podejrzeń, że ma coś poważnego na sumieniu jest większa - konkluduje Jan Rokita.