Prezes strzela w myśliwych
Koła łowieckie należy zlikwidować. Myśliwi
nic nie robią pożytecznego, poza zabijaniem - wbrew pozorom to nie
są słowa fanatycznych ekologów, lecz... Tadeusza Błaszczyszyna,
wiceprezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Rzeszowie.
Jego opinia rozsierdziła myśliwych, informują "Super Nowości".
- Nie widzę racjonalnych powodów funkcjonowania takich instytucji jak stowarzyszenia myśliwych. Oni tylko udają, że działają na rzecz przyrody. W rzeczywistości to co robią polega tylko na strzelaniu do zwierząt. A co gorsza, są przypadki, udokumentowane na zdjęciach, że w czasie polowań myśliwi zabawiają się strzelaniem do tablic postawionych na ścieżkach przyrodniczych, twierdzi Błaszczyszyn, wiceszef funduszu, z którego środki przeznaczane są na liczne inicjatywy proekologiczne.
- Ich działalność to jest przykrywka, by strzelać, zabijać, zbierać futra dla swoich żon. Nie jestem jedynym zwolennikiem odebrania broni myśliwym. Takich osób jest coraz więcej w całym kraju, dodaje Błaszczyszyn.
- To albo niewiedza, albo zła wola. Nie znam pana Błaszczyszyna, więc sądzę, że to niewiedza, irytuje się Zdzisław Ziobrowski, prezes zarządu okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego. Według szefa rzeszowskich myśliwych, koła łowieckie ponoszą olbrzymie koszty dokarmiania zwierzyny, utrzymania jej pogłowia, wreszcie ochrony przed kłusownikami. Koła łowieckie opłacają bowiem strażników leśnych.
- Nasza działalność przynosi wymierne korzyści. To myśliwi, nie inni ekolodzy, noszą w zimie worki z karmą do paśników. Gdyby nas nie było, do lasów weszliby kłusownicy. To koła łowieckie pokrywają szkody rolnicze powodowane przez zwierzynę. Chętnie zaproszę pana Błaszczyszyna, by zapoznał się z efektami naszej działalności, przekonuje Ziobrowski.
Ma jednocześnie żal, że niedawno, gdy związek łowiecki starał się w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska o dofinansowanie programu odbudowy stanu zwierzyny łownej, wniosek został odrzucony. Dotychczas tak radykalnie nastawieni do myśliwych byli tylko młodzi ekolodzy i wegetarianie. W poprzednich latach zdarzały się na Podkarpaciu manifestacje pod sklepami z artykułami łowieckimi, co jakiś czas pojawiają się plakaty sprzeciwiające się polowaniom. Wypowiedź Błaszczyszyna to pierwszy przypadek tak ostrego ataku wysokiego rangą urzędnika na miłośników polowań. (PAP)