Prezes-niewidka
Konstanty Miodowicz, śledczy PO, zapomniał w
swoim oświadczeniu majątkowym za 2002 r. oraz w rejestrze korzyści
odnotować, że kierował przez cztery miesiące Fundacją im.
Marszałka Józefa Ślisza. I nic dziwnego - pisze "Trybuna".
Kiedy prezesował tej organizacji, straciła ona 1,4 mln zł z kasy należącej do Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego. Fundacje te powołano na początku 2002 r. po rozpadzie SKL. Część działaczy tej partii postanowiła odejść do Platformy Obywatelskiej. Po SKL pozostał jednak spory majątek. Posłowie PO nie chcieli się od niego odżegnać. Z władzami SKL postanowili założyć fundację, w której wspólnie decydowaliby o majątku konserwatystów. Na szefa zarządu powołali Miodowicza z PO, na przewodniczącego Rady Fundacji Wojciecha Arkuszewskiego z SKL. Panowie otrzymali do dyspozycji 2 z 4 mln zł należących do SKL, aby je rozmnożyć - wyjaśnia dziennik.
Fundacja złożyła zlecenie do BRE Banku na zakup papierów dłużnych Stoczni Szczecińskiej. Kupiono je za 1,4 mln zł. Niestety, interes nie wypalił. Stocznia ogłosiła upadłość. Decyzję w sprawie kupna papierów stoczni podjął Arkuszewski. Miodowicz - na co wskazywałaby logika - powinien zlecenie podpisać jako prezes fundacji. Czy to zrobił? W 2002 r. nie chciał tego ujawnić. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" stwierdził, że nie interesowały go sprawy finansowe fundacji. Winą obciążono Arkuszewskiego - informuje "Trybuna". (PAP)