Precz z majtkami!
Absurd. Na polecenie burmistrza Nysy straż miejska fotografuje stragany ze stringami i inną bielizną. Taka dokumentacja jest potrzebna radnym.
26.11.2005 | aktual.: 26.11.2005 14:53
Czy radnym nie podobają się stringi? - Nie wiem - przyznaje szczerze Grzegorz Smoleń, szef nyskiej straży miejskiej. - Wiem tylko tyle, że nie podobają się radnym majtki wiszące w centrum miasta. Nakazali burmistrzowi, a ten strażnikom, aby sprawdzić zasadność i legalność sprzedawanych części garderoby. Nie tylko żeńskiej.
Chodzi o stragany w centrum miasta, przy głównych jego ulicach. Zdaniem niektórych, porozwieszane na wystawach majtki oraz inne tekstylia są nieestetyczne i nie komponują się najlepiej z zabytkową zabudową miasta. Stąd też pomysł, aby co poniektórym ukrócić ten niecny proceder.
Z inicjatywą wystąpiła podczas sesji radna Danuta Wąsowicz-Hołota (Liga Nyska). Twierdzi, że nie ma nic przeciwko stringom, ale majtki pod kościołem to już jej zdaniem lekka przesada.
- Nie chodzi o zgorszenie czy obrzydzenie, ale nie przystoi, by w centrum miasta stały bazary i pawilony rodem z dawnej Tajlandii - mówi radna. - Majteczki sprzedawać można, ale przecież nie muszą tak od razu rzucać się w oczy. Już lepiej, gdyby na wieszakach wisiały podkoszulki. Ale głównie chodzi mi o te obskurne brezentowe namioty, które szpecą nasze miasto.
Dlatego wnioskowała do burmistrza, by ten użył swojej mocy i prześwietlił wszystkie stoiska w centrum Nysy. Wykonanie dokumentacji burmistrz zlecił nyskim strażnikom, którzy od miesiąca uganiają się z aparatami po mieście, fotografując stringi, podkoszulki oraz inne części garderoby.
- Wiszące majteczki źle wpływają na wygląd miasta - mówi Andrzej Jakubowski, zastępca komendanta straży i jeden z tych, co byli na misji z aparatem. - Kontrolowaliśmy wszystkie stoiska i faktycznie nie wygląda to najlepiej. Może z takimi gaciami to na targu lepiej stanąć...
Dokumentację przegląda komendant Smoleń. Jego biurko zarzucone jest zdjęciami damskiej bielizny. - Oceniam je pod względem technicznym, nie merytorycznym - zaznacza. Smoleń twierdzi, że miejscowe prawo miejskie nie zabrania handlu bielizną. W uchwale rady miejskiej także nie ma zakazu handlowania majtkami.
- Sprawdzamy handlowców pod względem formalnym - mówi. - Czy mają dokumenty, pozwolenia i takie tam. Sprzedaż stringów i innych cześci garderoby nie jest u nas licencjonowana. Jak na razie. Dokumentacja z biurka Smolenia niebawem trafi do burmistrza. Później zostanie przekazana radnym na sesję. - Ocenią ją i zajmą stanowisko - tłumaczy komendant. Radni są pod wrażeniem. Niekoniecznie pozytywnym. Janusz Sanocki, kolega klubowy radnej Wąsowicz, nie podziela zdania swojej koleżanki.
- W stringach nie widzę nic zdrożnego, niech sobie wiszą - mówi. - Czy my już naprawdę nie mamy poważniejszych spraw na głowie? Dlaczego jak chodzi o ważne sprawy, niektórzy siedzą cicho i ani myślą głos zabrać. A o majtkach wszyscy chcą dyskutować. Rozmawiają o tym, na czym znają się najlepiej?
Równie zniesmaczony jest Stanisław Rogulski, radny z SLD. Nie tyle niepokoją go wiszące w mieście gatki, co stan zdrowia radnych, którzy takimi sprawami postanowili się zająć. - Jak ktoś nie ma co robić, to zawsze jakąś głupotę sobie wyna-jdzie - twierdzi Rogulski. - Jakby stringi były palącym problemem Nysy. Też coś! Radny Rogulski przyznaje, że jemu osobiście stringi podobają się bardzo. Zwłaszcza różowe i bordowe. Koniecznie z koronką. - Jest przynajmniej na czym oko zawiesić - uśmiecha się.
Pomysłem poddania bielizny pod obrady radnych zniesmaczeni są zarówno mieszkańcy Nysy, jak i właściciele stoisk. Zastanawiają się, dlaczego garderoba przeszkadza na świeżym powietrzu, ale na witrynach sklepowych już nie. No i dlaczego radni zamiast walką z bezrobociem, łataniem dziur w drogach zajmują się polowaniem na stringi. - To niepoważne - kwitują.
Jadwiga Wolna, która nieopodal białego kościółka handluje odzieżą, w tym również bielizną osobistą, majtki pochowała do worka. Ale nie po to, żeby nie demoralizować społeczeństwa, tylko dlatego, że zrobiło się zimno. - Teraz nie schodzą tak dobrze jak letnią porą - mówi. - Kobiety kupują, bo lubią, i nikt się tego nie wstydzi. Część garderoby jak każda inna. Co za różnica, czy wiszą majtki, piżama czy kalesony?
- A może spod lady powinienem sprzedawać? - ironizuje właściciel jednego ze stoisk (nie chce podać nazwiska). - Toż to jakiś ciemnogród nam nastaje. No, ale jeśli radni zabronią je eksponować, to niech im będzie. Jak stringi znikną ze wszystkich wystaw i bazarów, to i ja się dostosuję. Ciekawe tylko, gdzie radna kupi sobie wtedy bieliznę.
Klaudia Bochenek