Prawica powiela błędy Millera
Upadek Leszka Millera był tak bolesny i
spektakularny, że na długie lata powinien zniechęcać polityków do
naśladowania podobnych zachowań. Dzieje się jednak zupełnie
inaczej - pisze w "Fakcie" Tomasz Nałęcz, wicemarszałek Sejmu i
poseł SdPl.
Jego zdaniem, dzisiaj liderzy prawicy, zwłaszcza Prawa i Sprawiedliwości, kopiują większość błędów Millera sprzed 2001 roku, czyli sprzed sięgnięcia po władzę. Chwilami można odnieść wrażenie, że jako uczniowie nawet przerastają swojego eseldowskiego mistrza.
Podobnie jak on pysznią się fałszywym przekonaniem co do źródeł swojej popularności. Święcie wierzą, że wysokie notowania w sondażach zawdzięczają zaletom własnych osobowości i atrakcyjności głoszonych haseł. Nic bardziej zwodniczego - podkreśla Nałęcz.
Dzisiaj z liderami prawicy jest jak z chłopami na wiosnę. Nawet gdyby spali, też by im rosło. To bardzo niebezpieczny stan - uważa poseł SdPl.
Kiedy Miller doszedł do władzy, okazało się, że reklamowane jako góry intelektu, osławione zespoły programowe SLD urodziły mysi ogonek... Wystarczy dzisiaj posłuchać braci Kaczyńskich, żeby przekonać się, że historia znowu się powtarza, tym razem jako farsa.
Według Nałęcza, łączy też Millera i liderów prawicy podobny stosunek do przywództwa. Kiedy się ich na co dzień obserwuje, nie przypominają bohaterów z demokratycznej bajki, lecz autorytarnych cezarów, nieudolnie skrywających swoje przekonanie o genialności. (PAP)