Prałat Jankowski ofiarą nagonki?
Gdańsk zadrżał ze zgrozy, zahuczał od plotek. W środę prokuratura wszczęła
postępowanie w sprawie molestowania nieletnich. Śledczy nabrali wody w usta
i nie chcą powiedzieć, kto w tym zawiadomieniu jest obwiniany o skrzywdzenie
dziecka. Ale w Gdańsku mówi się tylko o jednej osobie: podejrzenia
skierowane są w stronę księdza prałata Henryka Jankowskiego. On sam
stanowczo zaprzecza takim głosom. To wszystko bzdury. To nie dotyczy mnie,
w tej materii nie mam naprawdę nic do powiedzenia.
30.07.2004 | aktual.: 06.08.2004 20:47
Wieść o śledztwie gruchnęła we wtorek późnym popołudniem. "Dziennik Bałtycki" na pierwszej stronie zapytał: "Będzie wielki skandal?". Największa regionalna gazeta na Pomorzu cytuje szefa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Józefa Fedosiuka, który mówi: Potwierdzam, że chodzi o wysokiego rangą duchownego. Ksiądz w artykule dziennika określany jest jako "X".
"Nieoficjalnie pojawiło się już nazwisko duchownego, którego sprawę bada prokuratura. Ze względu na dobro śledztwa musimy jeszcze utrzymać tę informację w tajemnicy" - piszą dziennikarze "DB". Dziennikarze "Faktu" również próbowali w środę wieczorem uzyskać potwierdzenie personaliów osoby, na którą złożono zawiadomienie. Potwierdzam, że wszczęliśmy postępowanie z artykułu 200 kodeksu karnego, który dotyczy molestowania nieletnich. Nie ujawnię, kto złożył zawiadomienie ani kto określany jest w nim jako sprawca przestępstwa - powiedział przez telefon zastępca prokuratora okręgowego w Gdańsku Ryszard Paszkiewicz. Dziennikarze zadzwonili więc do jego szefa, prokuratora Józefa Fedosiuka, który przebywa właśnie na urlopie. Fedosiuk potwierdził fakt wszczęcia postępowania wobec znanego duchownego. Krótko rozmowach z prokuratorami do gazety zadzwonił jeden ze znanych gdańskich kapłanów. Pytał, czy i jak piszą o "sprawie duchownego". W rozmowie wielokrotnie padało nazwisko prałata.
Ustalenia dotyczące sprawy skwitowano w czwartkowym "Fakcie" krótką informacją o "bardzo znanej osobie", na którą złożono doniesienie do prokuratury.
Wczoraj od rana dziennikarze czekali na prałata pod plebanią bazyliki Świętej Brygidy. Około godziny 10.30 ksiądz Jankowski wsiadł do Audi z przyciemnianymi szybami. Jego kierowca ruszył z piskiem opon. Ksiądz nie odezwał się ani słowem do stojącego tłumu dziennikarzy. Tymczasem, niespodziewanie dla wszystkich, prałat pojawił się tuż po godzinie 12 w Stoczni Gdańskiej na inscenizacji upamiętniającej wybuch Powstania Warszawskiego. Otoczony wianuszkiem żurnalistów ze spokojem oświadczył: To wszystko bzdury. To nie dotyczy mnie, w tej materii nie mam naprawdę nic do powiedzenia.
Na pytanie, jak odbiera pogłoski od wielu godzin krążące po Gdańsku, odparł: To jest nagonka, którą przetrzymam. Pytany, skąd wzięły się informacje o doniesieniu na niego, stwierdził: _ Ktoś mnie musi nie lubić. Ks. Jankowski powiedział też, że nie był jeszcze przesłuchiwany przez prokuraturę: _Jeżeli prokuratura się szanuje, to zawiadamia, prosi mnie, ja się wypowiem i jest OK. Do Stoczni Gdańskiej przyjechał też arcybiskup gdański Tadeusz Gocłowski. Wyraźnie zdenerwowany pytaniami o śledztwo powiedział stanowczo: _ Nie wiem, o kogo chodzi i czy chodzi o duchownego. Bardzo mnie to ciekawi. Apeluję o poszanowanie prawdy i szacunek dla fundamentalnych praw człowieka_ - mówił metropolita.