Prałat Jankowski "Delegatem" - twierdzi IPN
Historycy Instytutu Pamięci Narodowej nie mają już wątpliwości: ksiądz Jankowski był "Delegatem".
Teza ta pojawia się w nowo wydanej książce Grzegorza Majchrzaka, który twierdzi, że proboszcz kościoła Świętej Brygidy był świadomym źródłem informacji, wykorzystywanym przez SB w działaniach przeciw Solidarności. W latach 1980-1982 spotykał się z prowadzącym go funkcjonariuszem SB i wiedział, z kim ma do czynienia.
Ksiądz Jankowski wielokrotnie zaprzeczał pojawiającym się raz po raz podejrzeniom. Twierdził i twierdzi nadal, że żadnych informacji esbekom nie przekazywał. Przypomnijmy jednak, że już w 2006 roku Piotr Adamowicz i Andrzej Kaczyński napisali w "Rzeczpospolitej" tekst, który wstrząsnął środowiskiem solidarnościowym, szczególnie w Gdańsku. Jego bohaterem był właśnie TW "Delegat".
W styczniu 1981 roku kilkunastoosobowa delegacja Solidarności, z Lechem Wałęsą i Tadeuszem Mazowieckim na czele, pojechała do Jana Pawła II. W jej skład wchodził też ksiądz Jankowski. Dwa dni po powrocie z Rzymu "Delegat" sporządził dokładną relację z tego, co się działo w Watykanie.
Po przeanalizowaniu wielu dokumentów autorzy artykułu stwierdzili, że "Delegat" mieszka w Gdańsku i jest osobą duchowną, bo meldunek przekazał IV Wydział KW MO w Gdańsku. Jednak nie postawili kropki nad i. Nie podali nazwiska, gdyż w delegacji znajdowali się jeszcze trzej inni księża. Nie mieli oni jednak takich kontaktów jak ksiądz Jankowski, który np. przed wyjazdem do Rzymu towarzyszył Lechowi Wałęsie podczas spotkania z kardynałem Wyszyńskim. Ta rozmowa została także przez "Delegata" szczegółowo zrelacjonowana.
W zeszłym roku w wydanej przez IPN książce o księdzu Popiełuszce podano w przypisie, że ksiądz Jankowski był kontaktem operacyjnym SB. Jan Żaryn stwierdził wtedy publicznie, że "Delegat" to ksiądz Henryk Jankowski. Ksiądz stanowczo zaprzeczył.
Teraz mamy kolejną książkę, w której jak podaje Radio RMF FM - historycy identyfikują "Delegata" i "Libellę" jako ks. Jankowskiego tylko na podstawie ciągu wiarygodnych poszlak. W dokumentacji SB nie ma bowiem zobowiązania do współpracy ani jednoznacznej adnotacji, że chodzi właśnie o prałata. Oficerowie oceniali "Delegata" jako źródło cenne, wiarygodne i takie, którego działaniami można sterować. Nie przeszkadzało im to - równolegle - inwigilować księdza w ramach operacji "Apostoł".
Wydaje mi się jednak, że nawet jeśli to prawda, to należy na drugiej szali położyć zasługi księdza Jankowskiego dla Solidarności. Trzeba przypomnieć sobie msze, które odprawiał podczas sierpniowego strajku, gdy inni kapłani bali się nawet zbliżyć do stoczni, a także pomoc, jaką niósł wszystkim, którzy się do niego zwracali w ciemną noc stanu wojennego. Nikomu nie odmawiał ani pociechy, ani pieniędzy, mąki czy mleka w proszku dla dzieci. Zważmy winy i zasługi. Szczególnie że prałat jest schorowany i nie uczestniczy już w życiu publicznym.
Niszczymy autorytet Lecha Wałęsy, niszczymy księdza Jankowskiego, więc pewnie niebawem się okaże, że Solidarność zorganizowała i komunizm obaliła Służba Bezpieczeństwa.