Pożar w fabryce chipsów
Potężny pożar zniszczył w nocy z piątku na sobotę halę produkcyjną spółki "Pifo Eko" przy ul. Tymienieckiego w Łodzi, gdzie wytwarzano półprodukty do chipsów, snacków oraz płatki śniadaniowe. Straty wstępnie oszacowano na 35 milionów złotych. Nie wiadomo, co było przyczyną pożaru.
22.03.2004 | aktual.: 22.03.2004 08:30
Kilkunastu pracowników, którzy przyszli na nocną zmianę, zdążyło uciec z płonącego obiektu. Najmniej szczęścia miał pracownik ochrony, który z objawami zatrucia tlenkiem węgla trafił do kliniki ostrych zatruć Instytutu Medycyny Pracy. Jego stan lekarze oceniają jako zadowalający.
– Sygnał otrzymaliśmy kilka minut przed godziną trzecią. Widok był przerażający. Kiedy przybyli strażacy, ściany i dach już leżały. Ogień szedł jak burza, podsycały go łatwo palne opakowania, mączki, a także samo ocieplenie obiektu – relacjonuje starszy kapitan Piotr Jóźwiak, rzecznik prasowy łódzkich strażaków.
W akcji uczestniczyło 28 zastępów straży pożarnej z wszystkich jedenastu łódzkich jednostek. Zgliszcza dogaszano jeszcze wczoraj. Tlącą się halę polewano z góry, korzystając z podnośnika hydraulicznego. Przed ogniem udało się zabezpieczyć przyległy do hali biurowiec.
Produkcja chipsów ruszyła trzy lata temu. Hala spełniała wymogi przeciwpożarowe. Nieoficjalnie wiadomo, iż była ubezpieczona. Szanse na to, by niektóre maszyny nadawały się do użytku, są niewielkie.
– Jest jeszcze druga hala, która jest własnością strefy – mówi Andrzej Ośniecki, szef Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. – Myślę, że tam znajdzie się miejsce na przeniesienie linii technologicznej, a więc pięćdziesiąt osób mogłoby kontynuować pracę.
(hod.)