PolskaPowrót ordynatora

Powrót ordynatora

Lekarz współodpowiedzialny za śmierć dziecka podczasie porodu powrócił do pracy w przeworskim szpitalu.

Były ordynator owianego złą sławą oddziału ginekologiczno-położniczego w Przeworsku powrócił do pracy. Mimo że ciąży na nim od dwóch lat kwestia śmierci dziecka w czasie porodu. Powrotem medyka zdumione są nawet władze powiatu odpowiedzialne za szpital. Dyrekcja placówki nie widzi w tym jednak nic złego.

O sprawie pisaliśmy obszernie w styczniu 2003 roku. Do miejscowego szpitala trafiła wówczas kobieta w bardzo zaawansowanej ciąży, już po terminie porodu. W pierwszym dniu świąt Bożego Narodzenia 2002 roku młoda mieszkanka Przeworska miała rodzić. Do szczęśliwego rozwiązania jednak nie doszło. Najprawdopodobniej z powodu zaniedbania położnej, która nie wykonała rutynowych badań (m.in. badania pulsu płodu), dziecko udusiło się w łonie matki.

Nagłośniona przez nas sprawa sprawiła, że pracę straciła położna oraz ordynator oddziału Andrzej B. Władze starostwa obwiniały go o brak nadzoru nad swymi podwładnymi. Starosta Zbigniew Mierzwa publicznie mówił, że “ukróci bałagan w szpitalu” i surowo ukarze personel Tym bardziej, że na łamach Super Nowości ujawniliśmy szereg innych nieprawidłowości, do których miało dojść na przeworskiej ginekologii. Oddział, który wcześniej cieszył się dobrą opinią, w pewnej chwili zaczął odstraszać pacjentki.

Ostatnio, jak się dowiedzieliśmy, eksordynator, który odszedł ze szpitala w atmosferze skandalu, powrócił do pracy. Co prawda nie kieruje już oddziałem, ale nadal - mimo że sprawa wciąż toczy się w sądzie - leczy pacjentki i przyjmuje porody. Wcześniej zaś występował także w opisywanej przez nas sprawie nieuzasadnionego wycięcia macicy pacjentce swojego oddziału. Zaskoczenia takim stanem rzeczy nie ukrywają nawet władze powiatu przeworskiego, z którymi od pewnego czasu mocno poróżniony - jak mówi się w mieście - jest dyrektor szpitala Józef Więcław.

- Sami byliśmy zdziwieni informacją o powrocie do szpitala pana B. Sprawa stanęła nawet na jednym z zarządów powiatu. Dyrektor jednak argumentował, że brakuje mu ginekologów. My, jako władze starostwa, nie jesteśmy w stanie wpływać na politykę personalną prowadzoną przez kierownictwo placówki - powiedział nam wicestarosta przeworski Roman Ostafijczuk.

Mimo wielu prób, nie udało nam się wczoraj skontaktować z dyrektorem przeworskiego szpitala. Telefon komórkowy Józefa Więcława, mimo że był włączony, nie odpowiadał. Po kilkunastu sekundach odzywała się poczta głosowa.

Szymon Jakubowski

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)