Posłowie boją się podsłuchów
Renata Beger i jej taśmy rujnują stosunki
międzyludzkie w poselskim hotelu. Nie ma już swobodnych rozmów,
żarcików, a niektórzy parlamentarzyści całkiem serio myślą o
kupnie aparatury antypodsłuchowej - pisze gazeta "Metro".
16.10.2006 | aktual.: 16.10.2006 01:21
Jeszcze niedawno życie towarzyskie w pokojach hotelu sejmowego kwitło w najlepsze. Posłowie wpadali do siebie, aby mówić o polityce lub po prostu na pogaduchy. Wszystko zmieniło się 26 września. Tego dnia TVN w programie "Teraz My" wyemitowała słynne nagranie wideo z hotelowego pokoju Renaty Beger. Posłanka Samoobrony pokazała całej Polsce jak przedstawiciele PiS - Wojciech Mojzesowicz i Adam Lipiński - nęcą ją posadami, byle tylko zechciała przejść do ich klubu.
Od tego czasu panuje atmosfera, która nie sprzyja kontaktom towarzyskim - mówi wprost Joanna Senyszyn z SLD. To, co się teraz dzieje w poselskich pomieszczeniach liderka lewicy określa mianem "Rzeczpospolitej paranoi": Można utrzymywać kontakty tylko z tymi, do których ma się absolutne zaufanie.
Wszystko przez to, że nagranie rozmów Beger-Lipiński-Mojzesowicz unaoczniły wybrańcom narodu, że wszystko, co robią i mówią w swoich pokojach, mogą w każdej chwili zobaczyć w telewizji w godzinach, kiedy ogląda ją jakieś kilkanaście milionów potencjalnych wyborców. Na Wiejskiej zapanował strach i przerażenie. Pryszcz, jeśli poseł nagra kolegę posła, jak w nie do końca kompletnym stroju, z kaszanką w dłoni rozprawia o budżecie. Gorzej, jeśli przy okazji zaproponuje komuś zmianę partyjnych barw.
Dlatego bywanie w sejmowych pokojach stało się zdecydowanie passe. Poseł Tadeusz Cymański jest tym przygnębiony: To jakiś znak czasów. Żeby w sejmowym pokoju nie można się było czuć bezpiecznie?! - pyta dramatycznie i jednocześnie bije się w piersi: Sam nawet największego wroga nigdy bym nie nagrał. (PAP)