PolskaPorwał córkę byłego pracodawcy

Porwał córkę byłego pracodawcy

Dolnośląska policja zatrzymała 22-letniego porywacza spod Jeleniej Góry (Dolnośląskie), który porwał dla okupu córkę swego byłego pracodawcy. Bezrobotny porywacz postanowił "w szybki sposób zarobić duże pieniądze". Za uwolnienie porwanej zażądał 500 tys. zł. Pieniędzy nie otrzymał - 20-letnia porwana zdołała się sama uwolnić, w chwilę później do akcji wkroczyła policja.

Porywaczowi grozi do 10 lat więzienia - poinformował podczas konferencji prasowej rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, Ryszard Zaremba. Dodał, że w akcji brało udział wielu policjantów z Jeleniej Góry i Wrocławia oraz psy tropiące. Na drogach ustawiono blokady. O zachowanie czujności poproszono również straż graniczną - istniały podejrzenia, że porywacz zechce wywieźć kobietę do Niemiec.

Do porwania doszło we wtorek między 5 a 6 rano. O przestępstwie policja wiedziała już godzinę później, wytypowała też potencjalnego sprawcę. Szybka akcja była możliwa dzięki zachowaniu przez porwaną zimnej krwi. 20-latka w niecałe pół godziny od porwania wysłała sms-a do swojego chłopaka. Ten zaś natychmiast zawiadomił policję - wyjaśnił policjant. W sumie kobieta była przetrzymywana przez blisko 6-7 godzin.

Porywacz miał plan, ale - jak stwierdził Zaremba - mało precyzyjny, nie przewidział także wielu okoliczności. Mężczyzna porwał kobietę z jej własnego domu. Aby się tam dostać wybił szybę w oknie. Porywacz znał sytuację rodzinną, materialną oraz zwyczaje byłego pracodawcy i jego najbliższych - dodał policjant.

Obudzona ze snu kobieta próbowała uciekać przez okno sypialni. Porywacz złapał ją jednak, kazał się ubierać, skuł kajdankami i wrzucił do bagażnika jej własnego samochodu, którym odjechali. Groził przy tym kobiecie bronią, później okazało się, że była to broń gazowa.

Gdy przestępca kazał kobiecie dzwonić do rodziców i żądać okupu za uwolnienie. Nie wiedział, że od kilku godzin poszukuje go policja, a o porwaniu kobiety jej rodzice już wiedzą.

Jego plany pokrzyżował śnieg

Jego plany pokrzyżował ponadto śnieg, który zasypał miejsce w lesie, gdzie chciał przetrzymywać dziewczynę. Wybrał więc inne, w głębi lasu, ale i ono było zasypane, a samochód ugrzązł w zaspach.

Porywacz wyszedł z auta i poprosił o pomoc przechodzących dwóch leśników. W tym czasie dziewczyna zaczęła kopać w klapę bagażnika, a po jej otwarciu uciekła. Powiadomiła też swojego chłopaka o uwolnieniu się. Kobieta podała rysopis sprawcy, opisała ubiór. Twarzy porywacza nie widziała, bo był w kominiarce, ale poznała głos mężczyzny i gesty. Domyślała się, że to ktoś z firmy jej ojca - dodał rzecznik policji.

Po ucieczce kobiety porywacz zbiegł w głąb lasu. Został tam jednak szybko zatrzymany przez policję. Leśnicy byli tak zszokowani całym zajściem, że nie zareagowali. Jedynie stali i patrzyli na to co się dzieje - dodał policjant.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)