Polska"Pornozeszyty" w szkołach

"Pornozeszyty" w szkołach

Erotyczne przybory szkolne nastolatków - Okładki grzechu
Ognie piekielne otulające nagie ciało dziewczyny – to ilustracja na okładce bloku technicznego. Niewiele brakowało, by takie przybory szkolne otrzymali wychowankowie Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 2 w Gnieźnie. Nauczyciele są oburzeni: To szerzenie pornografii, a nie sztuka!

"Pornozeszyty" w szkołach
Źródło zdjęć: © Gazeta Poznańska | G.Pomeranek

Gnieźnieński ośrodek szkolno-wychowawczy kupił bloki rysunkowe na nagrody dla upośledzonych umysłowo podopiecznych, biorących udział w szkolnych konkursach. Bloki miały być rozdane trzynastoletnim ucz- niom klas szóstych. Gdy je rozpakowaliśmy, byliśmy w szoku– mówi Piotr Posłuszny, pedagog z ośrodka. Zobaczyliśmy półnagą kobietę i... zajączka Playboya. Stwierdziliśmy, że mamy do czynienia z treściami pornograficznymi, nie przeznaczonymi dla dzieci w tym wieku.

Dzieci należy chronić

Jak podkreśla Piotr Posłuszny, gdyby ich podopieczni dostali te bloki, skutki byłyby trudne do przewidzenia: – Proszę pamiętać, że pracujemy z dziećmi upośledzonymi. Gdyby otrzymali od nauczyciela, któremu ufają, taki blok, mogliby w pewnym momencie uznać, że molestowanie seksualne również nie jest czymś złym i wykorzystać swego rówieśnika. Oburzony okładką jest również psycholog Piotr Wiliński, dyrektor poznańskiej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 2. To niedopuszczalne. Młodzi ludzie nie powinny mieć dostępu do takich ilustracji. Zwłaszcza dzieci z deficytami, które szczególnie należy chronić. I tu ważna jest zarówno rola nauczycieli, jak i rodziców. Rację psychologowi przyznaje Maria Jasińska, matka dziesięcioletniej Marty. Dodaje, że pomysłodawcą takiego bloku musiała być mało poważna osoba. Jest to zbyt ekstrawaganckie nawet dla dorosłych. Wystarczy, że erotyka atakuje dzieci z mediów... Paweł Przywecki z poznańskiego sklepu ABC wątpi, by takie przybory szkolne znalazły nabywców. Dzieci
zazwyczaj kupują zeszyty z pos- taciami z kreskówek czy ze zwierzętami. Młodzież, a czasem studenci szukają stonowanych rzeczy
– uważa sprzedawca.

Wybór należy do ciebie?

Blok z roznegliżowaną dziewczyną wprowadził na rynek Krzysztof Biela, właściciel firmy poligraficznej Bilmar z Otwocka. Bloki z podobnymi okładkami sprzedajemy od wielu lat i nigdy nie spotkałem się z taką reakcją– tłumaczy. Przygotowujemy różne okładki. Nasi plastycy tworzą zarówno motywy disneyowskie dla dzieci, jak i dla młodzieży. Piotr Posłuszny twierdzi, że takich bloków trafiło na gnieźnieński rynek sporo. Ktoś, kto rozprowadza coś takiego, robi to z premedytacją. Przecież bloków rysunkowych nie przygotowuje się z myślą o dorosłych, lecz o dzieciach. To rzecz gustu – uważa Biela. Inaczej okładkę oceni osoba o poglądach konserwatywnych, inaczej o lewicowych. Jego zdaniem, to szkoła winna wyszukać odpowiednią okładkę dla swoich uczniów, tym bardziej, że bloki z Otwocka pakowane są po 30 w przezroczyste folie, a okładkę ponoć widać.

Marna sztuka

Widać, nie widać, ale to kicz – oburza się prof. Marcin Berdyszak, artysta plastyk, prorektor Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Nie dziwię, że nauczyciele są oburzeni, bo to jest chore. Trudno nawet w tym wypadku mówić o jakieś wizji artystycznej. Okładki przyborów szkolnych – bloków czy zeszytów – powinny być neutralne i bezdyskusyjne. Nie powinny rozpraszać uczniów. Nie kupiłbym synowi takiego bloku. Podobnie postąpiłaby Renata Skarczyk. Pomysł jest oburzający i nie wiem, jak można było wymyślić taką rzecz – mówi. Wątpię też, by rozsądny rodzic kupował dziecku takie przybory. Niestety, nierozsądni też się zdarzają. Mało tego, zapytani w szkole, dlaczego kupili dziecku zeszyt z roznegliżowaną dziewczyną na motorze, odpowiedzieli: a co w tym zdrożnego? Niby nic– mówi Remigiusz Warzecha, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 25 w Poznaniu. Ale z drugiej strony, czy to jest dobry pomysł? Przecież rodzice wiedzą, że młodzież jest trudna, i na poważne tematy – a takim niewątpliwie jest seks i erotyka –
powinno się z dziećmi rozmawiać. Obrazki to nie wszystko, zwłaszcza że mogą przynieść więcej szkód, niż pożytku.
Dlatego takich artykułów na pewno nie wprowadziłabym do sprzedaży w swoim sklepie– dodaje Dorota Przewoźna ze sklepu Pelikan, mieszczącego się w Poznaniu przy ulicy Młyńskiej.

Katarzyna Sklepik, Karol Pomeranek

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)