POP-y nie wypaliły
"Życie Warszawy " pisze o Punktach Obsługi Pacjentów, które od wczoraj, zgodnie z zaleceniem władz Warszawy miały ruszyć we wszystkich miejskich szpitalach i przychodniach w stolicy. Według dziennika, wystartowały na niby. Warszawiacy w ogóle nie zauważyli ich otwarcia.
18.01.2005 | aktual.: 18.01.2005 07:54
Gazeta przypomina, że na otwarcie POP-ów, które miały być punktami kompleksowej informacji o usługach medycznych miejskie szpitale i przychodnie dostały tydzień. Realizacja pomysłu urzędników Ratusza wygladała tak, że na izbach przyjęć wywieszono jedynie karteczki - Punkty Obsługi Pacjentów. Sama nazwa punktów zarówno pacjentom, jak i lekarzom nie kojarzyła się z niczym.
Dziennikarze "Życia Warszawy " sprawdzili, że w warszawskich szpitalach zamiast specjalnych punktów informacyjnych panie rejestratorki udzielały tych samych informacji co zwykle na przykład, że nie ma numerków do lekarza, a do specjalisty są na przyszły miesiąc. Dyrektorzy szpitali skarżą się, że nie dano im pieniędzy na organizację punktów.
Cytowana przez "Życie Warszawy" Aurelia Ostrowska, szefowa Biura Polityki Zdrowotnej Urzędu Miasta podkreśla, że Ratusz chce , by POP-y powstały bez dodatkowych nakładów. W dzienniku czytamy, że POP-y działały wczoraj w szpitalach Bielańskim i Śródmiejskim, bo w obu tych placówkach od kilku lat istniały biura obsługi pacjentów mające dokładnie te same zadania, co wymyślone przez urzędników punkty. (IAR)