Poniżają dla zabawy?
Mierzenie zapałką męskiej toalety, szukanie stacji radiowych w kaloryferze, sprzedawanie „lodów” z kubła na śmieci – to niektóre „zadania specjalne”, jakie uczniowie drugich i trzecich klas łódzkich liceów dają do wykonania pierwszoklasistom – „kotom”.
03.09.2004 | aktual.: 03.09.2004 08:00
Wraz z początkiem roku szkolnego rozpoczęła się tzw. fala.
Pierwszoklasista z XVIII LO przy ul. Perla 11 opowiada: – Byłem kotem. Musiałem wczoraj zmierzyć zapałką framugę i męską toaletę, a potem udawać, że prowadzę samochód, siedząc na muszli klozetowej.
– Staramy się, w miarę naszych możliwości, eliminować tak zwaną falę – mówi Janusz Michałowski, dyrektor XVIII LO. – Trudno jednak kontrolować każdy ruch uczniów.
– My też byliśmy „koceni”, więc chcemy zobaczyć, jak jest po drugiej stronie – mówią uczniowie III klasy XXXIV LO przy ul. Żeromskiego.
Trzecioklasiści utrzymują, że obie strony dobrze się bawią. – Przecież to nie jest nic strasznego – usłyszeliśmy.
– Jeśli nawet są to żarty, nie będziemy tolerować takich zachowań – zapewnia Izabella Sokołowska, dyrektor XXXIV LO. Uczeń II klasy XLII LO przy ul. Stawowej w Łodzi twierdzi, że w jego szkole można kupić narkotyki, głównie miękkie. – Wszyscy dobrze wiedzą, do kogo zwrócić się po działkę, bo dilerem jest jeden z uczniów.
– O tym, że w naszej szkole można kupić narkotyki, dowiaduję się od państwa. A co do żartów wobec pierwszoklasistów, to u nas są zakazane – powiedziała nam Janina Szeszko, dyrektor XLII LO.
Jerzy Posmyk, łódzki kurator oświaty, zapowiedział sprawdzenie naszych informacji i – w porozumieniu z dyrektorami placówek – podjęcie odpowiednich działań.
– Od kilku lat nie mieliśmy do czynienia z problemem „fali” w liceach. Sądziliśmy, że udało się już ostatecznie wyeliminować podobne ceremoniały. Nie możemy pozwolić, aby najmłodszym uczniom działa się krzywda – mówi kurator Posmyk.