PolskaPomóżmy jej żyć

Pomóżmy jej żyć


- Po sześciu dawkach avastinu zrobiliśmy Anecie badanie tomografem. I okazało się, że rak przestał się rozwijać! To sukces, bo przed kuracją choroba szła jak burza - mówi prof. Alicja Chybicka, kierownik kliniki hematologii i onkologii dziecięcej we Wrocławiu.

Aneta Gałka ma 29 lat, kochającego męża, śliczną córeczkę i... raka, z którym walczy od 10 lat. Stosowane dotąd metody leczenia zawiodły, dlatego pod koniec czerwca lekarze zaczęli poddawać ją terapii eksperymentalnej. Co dwa tygodnie podają jej avastin, amerykański lek nowej generacji, który ma zagłodzić złośliwego guza. Kilka dni temu zrobiono pierwsze badania kontrolne.

- Aneta cały czas czuła się świetnie, ale musieliśmy zrobić tomografię, żeby wiedzieć, czy lek rzeczywiście na nią działa. Wynik jest obiecujący. Choroba stanęła w miejscu - cieszy się prof. Chybicka. - Z opisu radiologa wynika, że w środku guza są już jakieś zwapnienia, może nawet zwłóknienia, a to może oznaczać, że rak zacznie obumierać. Wszyscy jesteśmy dobrej myśli.

Dziewczyna też jest zadowolona. - Przyznam, że w głębi duszy liczyłam na większą poprawę, ale to i tak jest dużo. Lekarze mówią, że jest dobrze, a ja im wierzę - mówi. - To moja ostatnia deska ratunku. W tym leku jest cała moja nadzieja.

Aneta boi się jednego: czy znajdą sie pieniądze na dalsze leczenie. Terapia avastinem jest bardzo droga: jedna dawka kosztuje 10 tys. zł. Musi go brać co dwa tygodnie. Nikt nie wie jak długo...

Do tej pory avastin kupowała dla niej działająca przy klinice Fundacja "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową". - Nie możemy liczyć na refundację kosztów, bo lek nie jest jeszcze zarejestrowany w Polsce, ani w żadnym kraju Unii Europejskiej. Zrobimy wszystko, żeby zdobyć potrzebne pieniądze. I wierzymy, że pomogą nam w tym wrażliwi ludzie - mówi prof. Chybicka.

Choroba Anety zaczęła się od zwykłego bólu nogi. - Żaden lekarz nie potrafił znaleźć przyczyny, skierowano mnie na rentgen. Prześwietlenie nic nie wykazało - wspomina.

Po pewnym czasie dziewczyna nie mogła już chodzić. Na nodze wyskoczył guz. Diagnoza: rak kości. Aneta trafiła do kliniki onkologii dziecięcej przy Bujwida. Chemioterapie, wszczepienie endoprotezy. Kolejne chemie, silne leki. Rok spędzony między szpitalem i domem. - Po tak intensywnym leczeniu rak ustąpił. Czułam się już zdrowa, a do kliniki miałam przyjeżdżać tylko do kontroli - opowiada.

Trzy lata później choroba wróciła. Pojawił się przerzut w płucach. Lekarze musieli poddać ją kolejnej operacji. Poszło dobrze. Aneta wyszła za mąż, zaszła w ciążę. Urodziła Weronikę. I wtedy stało się najgorsze: rak znowu zaatakował. Pojawił się przerzut w drugim płucu. Znowu chemie, znowu operacja. Wszystko na nic.

Avastin to dla niej jedyna szansa na życie.

Osoby, które chciałby pomóc Anecie, mogą wpłacać pieniądze na konto Fundacji "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową" PKO BP IV oddział Wrocław, nr: 50102052420000270200198556. Pamiętajmy, liczy się każdy grosz.

Agnieszka Trojanowicz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)