PolskaPolska superkurtka

Polska superkurtka

Mała firma z Dębowca ubiera najlepszych polarników, alpinistów, żeglarzy oraz australijskich poszukiwaczy złota.

09.02.2005 | aktual.: 09.02.2005 10:01

Thermoactive to trójwarstwowy kombinezon grubości 3 mm, który zastępuje polarnikom ubrania puchowe, a w dodatku ma identyczne właściwości fizyczne jak jedno z jezior w... Arktyce.

Dawno temu Adam Małachowski, speleolog i żeglarz, usiadł przy domowej maszynie do szycia, żeby uszyć sobie kurtkę puchową, gdyż importowane były dla niego za drogie. Kilkanaście lat później wyjechał z Targów Poznańskich, wioząc do domu złoty medal za ubiory do uprawiania sportów ekstremalnych. Dziś jest autorem oryginalnej koncepcji technologicznej, po którą sięgają również firmy zagraniczne. – Jako chłopak nie przypuszczałem, że będę szył ubiory dla alpinistów, żeglarzy oraz australijskich poszukiwaczy złota – wspomina. – Zdecydowała o tym moja podróżnicza ciekawość oraz to, że ojciec pracujący jako rzecznik patentowy miał dostęp do rozmaitych nowinek.

Uczestnicy pierwszych wypraw polarnych ubolewali nad brakiem właściwej odzieży, co utrudniało im funkcjonowanie w tych rejonach globu, gdzie temperatura spada poniżej minus 40 stopni C. Uczestnicy wypraw zauważali, że ciepłe na początku swetry, kalesony, płaszcze, kurtki i czapki chroniły ich coraz gorzej. Musiał minąć prawie wiek, zanim w laboratoriach stwierdzono, iż przepocenie ubrań powoduje gwałtowny spadek zdolności termoizolacyjnych okryć.

W świecie puchu
Najbardziej zapobiegliwi kupowali futrzane okrycia od Eskimosów, ale i one okazywały się zbyt wiatrem podszyte dla Europejczyków. Rosjanie jako pierwsi zaczęli ubierać uczestników ekspedycji badających oba bieguny Ziemi w puch. Koncepcja polegała na modyfikacji tradycyjnych rosyjskich pierzyn poprzez gęste pikowanie ich szwami, żeby piórka się nie przesuwały. Rosyjscy uczeni byli też twórcami teorii, według której odzież jest tym cieplejsza, im większą ma grubość.

Adam Małachowski podał tę tezę w wątpliwość, a przy okazji wykorzystał ludzki pot w roli dodatkowego... ocieplacza odzieży. – Szyłem ubiory z puchu dla siebie i kolegów, gdyż nikt nie sądził, że można wymyślić coś innego – wspomina pan Adam. – Gdziekolwiek byłem: na wyprawie żeglarskiej do Ameryki Południowej, w austriackich grotach, bazie polarnej na Spitsbergenie czy w Karakorum, wszyscy chodzili w puchu. Ja też, przy czym ciągle miałem niemiłe wrażenie, że ubiór jest zbyt ciężki. Mój pomysł pozwala odciążyć alpinistę o około 12 kg.

Mało było znaczących eskapad lat 80., w annałach których nie można znaleźć nazwiska Adama Małachowskiego. Penetrował najgłębsze jaskinie, brał udział w łączonych ekspedycjach żeglarsko-wspinaczkowych i na dodatek budował z Dariuszem Boguckim eksperymentalny statek. Przy okazji założył firmę, która zajmowała się organizacją wypraw naukowo-badawczych. Mając tak wiele zajęć, szył tylko przy okazji, choć niemało. Kiedyś zdarzyło mu się wykonać specjalne zamówienie, w puchu oczywiście, dla gwiazdora polskiej publicystyki zagranicznej, Zygmunta Broniarka. Sowita zapłata w dolarach pozwoliła na kupno profesjonalnej maszyny do szycia. – Swego czasu poznałem naukowca, który opowiedział mi fascynującą historię. Pomysł, dzięki któremu ten człowiek i jego koledzy przeżyli obóz koncentracyjny, ukierunkował moje myślenie – mówi Adam Małachowski.

Bogumił Pierożek, późniejszy profesor Politechniki Śląskiej w Gliwicach, był przed wojną oficerem Wojska Polskiego. Za działalność konspiracyjną został uwięziony przez hitlerowców w KL Auschwitz. Wraz z nadejściem zimy więźniowie zaczęli masowo umierać z wyziębienia. Pewnego wieczoru kpt. Pierożek, ku zdumieniu innych mieszkańców baraku, zrzucił przepocone drelichy, wytarł do sucha skórę całego ciała, położył się na pryczy i owinął papierowymi workami. Jemu jedynemu było ciepło, o czym wkrótce przekonali się naśladowcy.

Intuicyjny zabieg więźnia ratującego własne życie potwierdzają współczesne ustalenia fizjologów. Skórę każdego człowieka otacza warstwa laminarna, na którą składają się: nieruchome powietrze, woda i gazy. Człowiek wraz ze słonym potem wydala metale, będące dobrymi przewodnikami ciepła, a więc transportujące je poza organizm, co powoduje poczucie chłodu. Koncepcja thermoactive, opracowana i wdrożona do produkcji przez Adama Małachowskiego, polega na stosowaniu kilku cienkich warstw różnego materiału, z których środkowa ma za zadanie absorbować produkty przemian metabolicznych skóry. Co ważne, grubość gotowego okrycia nie ma w tym przypadku większego znaczenia.

– Jako zawodowiec wykorzystuję najrozmaitsze rodzaje ubiorów, od puchowych po Gore-Tex – mówi Ryszard Pawłowski, jeden z najwybitniejszych polskich wspinaczy wysokogórskich. – Thermoactive oceniam pozytywnie z kilku powodów. Pod względem wiatroszczelności oraz ciepłochronności nie ustępuje innym produktom, a jest przy tym znacznie lżejszy i nie krępuje ruchów.

Dla każdego

Do Dębowca, małej miejscowości na przedgórzu Beskidu Śląskiego, przyjeżdżają, ślą e-maile i piszą polarnicy, alpiniści, żeglarze, firmy zajmujące się zaopatrzeniem pracowników platform wiertniczych oraz pilotów latających w wysokich górach lub strefach podbiegunowych.

Sercem niewielkiej firmy jest pokaźny, sterowany komputerowo stół krojczy, wymyślony przez właściciela, a dopracowany konstrukcyjnie przez dwóch studentów: Polaka i Ukraińca. Maszyna musiała powstać, żeby móc obsłużyć klientów z całego świata. Na stronie internetowej pracowni można znaleźć instrukcję, jak pomierzyć własne ciało i zamówić stosowny strój bez konieczności ruszania się z własnego domu w Rejkjawiku lub Osace.

Thermoactive powstaje w ten sposób, że arkusz papieru silikonowego jest powlekany wielokrotnie ciekłym poliuretanem i za każdym razem suszony. Każdą warstwę klei się z właściwie dobranymi rodzajami innych tkanin. Powstaje materiał nie tylko ciepły, lecz także odporny na wodę i wiatr, a przy tym pozwalający na wentylowanie ciała. Produkt nie boi się uszkodzeń mechanicznych: rozerwania, przetarcia czy przekłucia. Zastosowanie wynalazku okazało się wielostronne.

– Chcieliśmy stworzyć odzież roboczą, która skutecznie chroniłaby człowieka przed utonięciem – relacjonuje Krzysztof Łężak z łódzkiego oddziału Centralnego Instytutu Ochrony Pracy. – Nie mogła krępować swobody ruchów osoby pracującej, a przy tym musiała być wodoodporna i chronić przed wychłodzeniem. Po długich poszukiwaniach trafiliśmy do Adama Małachowskiego. Współpraca przyniosła efekt, jaki zamierzyliśmy.

Sekret Jeziora Górnego

Dr Ireneusz Sobota jest glacjologiem w Instytucie Geografii Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. Kilka lat temu spotkał w Arktyce Małachowskiego. Naukowcy przemieszczali się pomiędzy obszarami lądolodu łodzią i któregoś dnia doszło do wywrotki. Woda miała temperaturę poniżej 0 st. C, jej zasolenie zaś w tym rejonie wynosi ponad 32 promile. Osoba ubrana w tradycyjną odzież polarną doznała obrażeń na skutek kontaktu z wodą, dwóm pozostałym, odzianym w thermoactive, nic się nie stało.

– Dyskutowaliśmy potem na temat właściwości tego materiału – tłumaczy dr Sobota. – Ze zdumieniem uświadomiłem sobie, że Adam nieświadomie wykorzystał zjawisko przyrodnicze, które ja badałem na Spitsbergenie. Mianowicie warstwy wierzchnia i przydenna wody słodkiej w Jeziorze Górnym przedzielone są warstwą wody o dużym zasoleniu. To ona kumuluje ciepło!
Thermoactive sprawdza się nie tylko w Andach czy na Morzu Północnym. Interesującą nowością jest kombinezon elektromagnetyczny, służący obsłudze radarów oraz anten emitujących silne promieniowanie. Zamawiającym chodziło o wyeliminowanie wady innych takich ubiorów, polegającej na przepuszczaniu szkodliwych dla organizmu ładunków na szwach. W Dębowcu potrafili ten problem zlikwidować.

– Kilka miesięcy temu zadzwonił do mnie przedstawiciel amerykańskiej firmy, będącej właścicielem kombinatu hutniczego na Słowacji – opowiada Adam Małachowski. – Wdrażano tam nowy system wychładzania stali i potrzebowano kombinezonów odpornych na wyjątkowo niskie temperatury. Przez telefon usłyszałem, że chodzi o minus 70 st., więc powiedziałem, że nie ma sprawy...

W bezpośredniej rozmowie okazało się, że zlecenie jest o 100 st. „zimniejsze”, ale udało się je wykonać. Do kombinezonu dodano nieco puchu i powstało okrycie grubości niespełna 4 cm. Ludzie w takich strojach i rękawicach oraz butach kanadyjskiej firmy Kamik mogą pracować w chłodni przez całe pół godziny. I o to chodziło.

Adam Molenda

Źródło artykułu:Tygodnik Przegląd
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)