Polska jazda bez trzymanki
Po polskich drogach jeździ wielu kierowców bez dokumentów, którzy albo nigdy nie zrobili prawa jazdy, albo je utracili. Ryzyko kary jest znikome - czytamy w "Rzeczpospolitej". Nieoficjalne szacunki policyjnych ekspertów mówią, że takich kierowców może być nawet pół miliona.
Osób, które w 2012 r. jechały bez uprawnień i zostały złapane przez policję, było ponad 31 tys. Z tej liczby aż 26 tys., czyli ok. 80 proc., w ogóle nie miało prawa jazdy - wynika z danych Komendy Głównej Policji. Przykład idzie z góry: Władysław Serafin, szef kółek rolniczych, został zatrzymany - podały media - gdy w terenie zabudowanym jechał 111 km na godzinę. Okazało się również, że Serafin od trzech lat nie miał prawa jazdy.
Druga kategoria to ok. 5 tys. kierowców, wobec których sąd orzekł zakaz prowadzenia pojazdów i odebrał im dokument, np. za prowadzenie po alkoholu lub spowodowanie wypadku.
Jednak rzeczywista skala zjawiska jest znacznie większa. Niewątpliwie istnieje "czarna liczba" tych, którzy stracili prawo jazdy lub go nie mają, a podejmują ryzyko i poruszają się po drogach. Nieoficjalne szacunki policyjnych ekspertów mówią, że takich kierowców może być nawet pół miliona. - Choć w ub.r. policja przeprowadziła 6 mln kontroli, nie jest w stanie wszystkich wyłapać - komentuje insp. Marek Konkolewski z Biura Ruchu Drogowego KPP.
Sławomir Konieczny, rzecznik policji w Gorzowie Wielkopolskim, dodaje, że przepisy łamią głównie "osoby w średnim wieku, które np. podchodziły do egzaminu na prawo jazdy i nie zdały. Prowadzą biznes, muszą jeździć, więc ryzykują".
Ten, kto nigdy nie zrobił prawa jazdy, a jeździ, zapłaci zaledwie 500 zł mandatu. Surowsza kara, do trzech lat więzienia, grozi za naruszenie sądowego zakazu.