Polscy eurodeputowani
To lepsze niż perpetuum mobile: być fizycznie w Strasburgu na sesji Parlamentu Europejskiego, ale duchem i korzeniem pozostawać w mordobijskim powiecie - pisze w "Trybunie" Wojciech Bohdanowicz.
06.05.2004 | aktual.: 06.05.2004 06:26
Nas, męczenników transmisji telewizyjnych z Sejmu, nie dziwią popisy niektórych posłów, którzy z obserwatorów stali się eurodeputowanymi. Niestety, nie dziwią też tych mieszkańców zachodniej Europy, którzy obywateli nowego państwa Unii postrzegają w dalszym ciągu jako kudłatych mieszkańców pogranicza - ironizuje komentator.
Według niego, europarlamentarny medal ma jednak drugą stronę. Jest nią milczenie lewicy, która - na razie - ma połowę puli miejsc w Strasburgu. Wygląda na to, że jedni głupio i rozwlekle mówią, a inni - mądrze i zwięźle milczą. (PAP)
Więcej: Trybuna - Sto słów