Politycy podrywacze
Polityk jest jak podrywacz - obydwaj muszą uwodzić. Jedyna różnica polega na tym, że jednemu wystarczy bukiet, a drugi potrzebuje całej szklarni.
08.02.2007 06:15
Jeśli uwodziciel ma już kwiaty, ale chciałby się dowiedzieć jak je skutecznie wręczyć, to może sięgnąć po specjalny poradnik. Politycy do sięgania po władzę nie potrzebują instrukcji ze specjalnych bedekerów. Po prostu sprytnie korzystają z „ABC” dla podrywacza.
Kompendia w stylu „Podryw w 10 krokach” czy „Jak zostać Don Juanem” od pierwszych stron rozwiewają podstawowe wątpliwości. Tak jak podrywaczowi nie jest niezbędna uroda, tak polityk doskonale może obejść się bez programu. Najważniejsza zasada w uwodzeniu to manipulacja.
Po prostu podrywacz musi szybko ocenić czego oczekuje dziewczyna, jakiego typu mężczyzny poszukuje. Potem wystarczy się do tego idealnie dopasować. Wyreżyserować wszystko tak starannie, żeby paradoksalnie wyglądało na autentyczne i prawdziwe. Szczere od początku i płynące prosto z serca. Jeśli dziewczyna nie wie czego szuka, to jeszcze lepiej. Wystarczy jej wmówić, że szukała właśnie tego, co uwodziciel ma do zaoferowania, przedstawiając to jako coś absolutnie wyjątkowego i przez nią pożądanego. Aby zobaczyć różnicę między postępowaniem donżuanów i ludźmi ze świata polityki trzeba by do kraju nad Wisłą sprowadzić najdokładniejszy mikroskop z NASA.
Wydawałoby się, że polityk ma znacznie trudniejsze zadanie, bo musi uwieść całe społeczeństwo. Nic bardziej mylnego. Po dokładniejszej analizie okazuje się, że w Polsce łatwiej uwieść cały naród niż jedną dziewczynę. Nieczęsto zdarza się wybudować most porozumienia w jedną noc, po którym można się udać do sypialni. Politykowi do „wybudowania” dziesiątek mostów wystarczy dobra drukarnia, która wydrukuje kolorowy folder.
Polscy politycy chyba się trochę w tym podrywaniu zagalopowali. Jedyne co udało im się poderwać do tej pory, to autorytet zawodu polityka.
Marek Dziewięcki, Wirtualna Polska