Policja wybrała grabarza
Pracownicy zakładu pogrzebowego zjawili się
w domu zmarłego, mimo że nie wzywał ich nikt z rodziny. Do firmy
zadzwonił policjant. Obiecywał za to zniżki - twierdzi brat
nieżyjącego. Chcieliśmy tylko pomóc - tłumaczą "Głosowi Pomorza" mundurowi.
_ To nie mieści się w głowie- mówi Piotr Rymko, syn zmarłego. _ Gdy w dzień po śmierci ojca przyjechałem z Katowic, to zakład pogrzebowy już ustalił datę pogrzebu, wybrał trumnę i wieńce. Przecież nikt z rodziny ich o to nie prosił!
Ojciec pana Piotra zmarł w niedzielę około godziny 15. Przed 19 już zjawiła się firma pogrzebowa, a wcześniej do skorzystania z jej usług, zdaniem rodziny, zachęcał policjant z Kępic, który przybył, bo wezwał go lekarz pogotowia.
Właścicielka zakładu pogrzebowego w Kępicach zaprzecza, że zawierała jakąkolwiek umowę z policjantami. _ Nikomu nie płacę za informacje- zapewnia Halina Kowalska. _Nie czekamy też nigdy przed domem zmarłego. W tym wypadku pojechaliśmy, bo prosiła nas o to policja. To był przypadek, że funkcjonariusze wybrali nasz zakład.
Komendant komisariatu w Kępicach zapewnia, że policjant chciał tylko pomóc, a narobił sobie kłopotów. Od tej pory podlegli mu policjanci nie będą mogli już wzywać firm pogrzebowych, nawet jeśli będzie ich prosiła o to rodzina. (PAP)