Polaka chrapka na rybkę
Według "Metra" specjalne patrole pilnują, aby
pracujący na Wyspach Polacy nie łowili ryb w angielskich rzekach i
stawach. Anglicy w obronie szczupaków gotowi są nawet strzelać.
08.08.2006 | aktual.: 08.08.2006 00:25
Normalnie zjedzą nam wszystkie ryby - takie tytuły pojawiły się w brytyjskiej prasie. A dotyczą naszych rodaków, którzy w liczbie kilkuset tysięcy nawiedzili Wyspy w poszukiwaniu pracy, a po niej oddają się popularnemu nad Wisłą hobby - wędkarstwu. Tyle że w Zjednoczonym Królestwie trzeba mieć na to specjalne pozwolenie - populacje ryb słodkowodnych są bardzo mizerne - a Polacy się o nie nie starają, tylko łowią "na dziko".
Dlaczego? Licencja kosztuje 23 funty (ok. 140 zł) za rok, a nasi rodacy niechętnie wydają ledwie co zarobione pieniądze. Anglicy są też wściekli, bo Kowalski wędkuje nie dla zabawy, tylko dla konsumpcji. Na Wyspach jest zwyczaj (w Polsce praktykowany m.in. na oficjalnych zawodach wędkarskich), że złowione ryby są zdejmowane z haczyka i wypuszczane z powrotem do rzeki - pisze gazeta.
Wielu Polaków nie rozumie, że ryba nie musi skończyć na patelni, i łowi ją na niedzielny obiad - mówi Patryk Witkowski, który wędkuje w Londynie od wielu lat. Potwierdził też informacje brytyjskich gazet, że pracujący na Wyspach Polacy nie przejmują się lokalnymi przepisami: Mają pochowane w krzakach torby i łowią więcej ryb, niż na to pozwala prawo.
Nagminne stało się m.in. w Londynie, ale też w innych dużych miastach, wyciąganie np. karpi z sadzawek w miejskich parkach, co bulwersuje spacerujących tam Anglików. A już prawdziwe poruszenie wywołał ostatnio fakt zatrzymania cudzoziemca polującego na ryby z harpunem w hrabstwie Hereford.
Brytyjscy wędkarze rozzłoszczeni masowym połowem ryb i samowolą polskich przybyszów, próbowali sami zaprowadzić porządek. Doszło do przepychanek. Gazety opisały m.in., jak wściekły Anglik strzelał do łowiących imigrantów z dubeltówki. Na doniesienia te zareagowała Agencja Ochrony Środowiska. Zarządziła patrolowanie brzegów rzek i jezior. Te jednostki mają uprawnienia takie jak policja, więc nielegalne wędkowanie może się skończyć zakuciem w kajdanki - ostrzega "Metro". (PAP)