Pokusy europosła
Wszystko, co eurodeputowany kupi sobie do
biura za dietę z Brukseli (np. komputery, ksero), staje się jego
własnością i po skończeniu kadencji niczego nie musi oddawać
Parlamentowi Europejskiemu. Czy mimo braku kontroli europosłowie
oprą się pokusie rozrzutności? - zastanawia się "Gazeta Wyborcza".
22.07.2004 | aktual.: 22.07.2004 06:09
Europosłom pozostawiono dość dużo luzu, a unijne przepisy opierają się na założeniu, że będą oni wydawać pieniądze rozsądnie - mówi Michał Dzięba, koordynujący pracę najpierw euroobserwatorów, a teraz europosłów z Platformy Obywatelskiej.
Na początku sierpnia polscy europosłowie dostaną pierwsze pieniądze z Brukseli - 3700 euro na bieżącą działalność i prowadzenie biura poselskiego. I tak będzie co miesiąc do końca kadencji. Krajowy parlamentarzysta na utrzymanie biura dostaje z budżetu ok. 10 tys. zł. Ale kiedy przestaje być posłem, wyposażenie jego biura wraca do Kancelarii Sejmu. Europoseł zabiera wyposażenie biura ze sobą. I chociaż deputowani mają tworzyć "spisy wydatków", to nie muszą przechowywać faktur za zakupiony sprzęt, a to może utrudnić ewentualną kontrolę - pisze "Gazeta Wyborcza".
Prawnicy jednak - jak podkreśla GW" - radzą, aby na wszelki wypadek przechowywać rachunki za zakupiony sprzęt. (PAP)