Pokój prawdy i rozpaczy
Rzeczy osobiste ofiar katastrofy są składane
w największym pokoju wydziału kryminalnego chorzowskiej policji.
Policyjne biurka poprzesuwano pod ściany, a krzesła, regały i
stojaki na ubrania wyniesiono na korytarz - informuje "Gazeta
Wyborcza".
Przez całą niedzielę policjanci zwozili do komendy przedmioty, które ratownicy znajdowali w gruzach hali wystawienniczej Międzynarodowych Targów Katowickich.
To niezwykle wymowny obraz skali tej tragedii - mówił Bogdan Nowak, zastępca szefa Komendy Miejskiej w Chorzowie.
Najwięcej jest walizek i toreb turystycznych. Ubłocone, pokryte plamami krwi. W kącie leży stos kurtek i marynarek, aparaty fotograficzne, kamery, dokumenty, kluczyki samochodowe i pieniądze. Każda rzecz dokładnie opisana i zewidencjonowana. Policjanci wydają je tylko tym, którzy potrafią udowodnić, że przedmioty należą do nich lub ich krewnych. Pytaliśmy np. o numer telefony albo opis tego, co znajduje się w danej torbie - mówi gazecie Jarosław Piskorz, rzecznik chorzowskiej policji.
Sebastian Czekalski z Połupina w Lubuskiem odnalazł w komendzie firmowe laptopy. Jego siostra i szwagier stracili jednak swoje dokumenty, przepadła im także sakiewka z pieniędzmi z utargu. Wypisany ze szpitala Francis Nolman, szef belgijskiego koncernu Britcon, szukał neseseru z firmowymi dokumentami. Zamiast niego natrafił na kartonowe pudło opatrzone nazwiskiem swojego kolegi. On już po to nie przyjdzie. Nie żyje - powiedział policjantom - pisze "Gazeta Wyborcza". (PAP)